..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
logo logo logo
grafika grafika
grafika grafika grafika
   » Menu

   Szukaj


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

(NIE)WIELKI PODRĘCZNIK O WOJNIE.



Wstęp.
     Witaj drogi czytelniku w kolejnej, trzeciej już, okładkowej 100-ce magazynu Elixir. Tak się jakoś złożyło nieprzypadkowo, że dzisiaj oprócz tej są jeszcze dwie inne (sic!), ale w końcu gdzieś te dwa miesiące z życiorysu nam wypadły (a i tak przyznam się, żeśmy się obijali jak trza). Tak więc skoro mieliście już 100 POMYSŁÓW NA PRZYGODY, 100 POWIEDZONEK DLA GRACZY to dzisiaj przyszedł czas na coś nieco z innej beczki jakby. Skleciliśmy jakoś we dwóch dosyć obszerny artek, który wymianowaliśmy tak jak się on zowie. Stanowi on pewną dozę informacji, almanach do wykorzystania w przygodach, wzbogacenia swojej wiedzy. Słowem taka cegiełka. Zebraliśmy tutaj nieco informacji dotyczących wojny w aspektach nieco bliższych jeśli chodzi o rozkład na czynniki pierwsze. Czyli wszelkie podstawowe zagadnienia. Temat wojny to temat morze. Można o nim bardzo wiele napisać, ale my skupiliśmy się na tym co wydało się nam najważniejsze i co się mogłoby jakoś przydać. Dlatego też z góry przepraszamy wszystkich tych, którzy znajdą jakieś 'dziury' w tym artku. Gdybyśmy chcieli spisać cały materiał jaki mieliśmy na początku to wyszłoby nam coś ze 400 kilo, a nie chcieliśmy przedłużać ukazania się kolejnego numeru. W końcu i tak jak się zapewne już zorientowaliście macie co poczytać w tym numerze, a myślę że jakbyście mieli czytać mega tekstu to byście się pos..., a nie przeczytali ;). Dlatego też ten artek ostatecznie jest taki, a nie inny. Zapewne nie przypadnie on każdemu z was do gustu, bo jest on jakby hmm... dla koneserów bardziej niż dla normalnych ludzi, ale i tak myślimy że powinien się wam spodobać przynajmniej tak jak poprzednie 100-tki, a może i bardziej... Wspomnę, że materiał dla ułatwienia podzieliliśmy na rozdziały. Na każdy z nich przypada szereg zagadnień opisanych pokrótce bądź nieco dłużej. Najsmutniejsze wydało nam się to, iż niemal każdy z owych terminów nadawałby się na ciekawy, osobny artek, a tak trzeba to było tak omówić nieco 'po łebkach'. No ale co tam. Jeśli będziecie chcieli to kto wie, może wydamy numer specjalny 'WOJNA v.2'... hmm... co wy na to? Dobra. Jakby cio to ślijcie na adres redakcyji jakiekolwiek sugestie, uwagi i żądania o v.2 tego numeru. Niniejszym kończymy to smęcenie i zapraszamy do lektury. Niech każdy z was zdobędzie wiedzę, którą każdy szanujący się dowódca powinien znać na pamięć, a którą potem w bardzo przyjemny sposób możecie wykorzystać na sesjach. Miłej zabawy...


Rozdział I- Dyplomacja.

Stosunki dyplomatyczne państw.
     Na wojnie jest to bardzo ważne, gdyż decyduje o układzie sił, czyli o ewentualnych sprzymierzeńcach danej strony, bądź jej wrogach. Bardzo czesto bywa bowiem tak, że dwa państwa będące w stanie wojny walczą obok innych, bądź na ich terenie. Dlatego każda ze stron musi dbać o swoje stosunki dyplomatyczne z państwami... od których może coś uzyskać. Ogólnie rzecz biorąc nie są one ważne tylko podczas wojny. Przykładowo przed jej rozpoczęciem - wiele wojen wybuchło w wyniku pogorszenia się stosunków dyplomatycznych. Jest to ważna sprawa i władcy dbają o nią, zabiegają o względy różnymi sposobami, zarówno tradycyjnymi (przykładowo wydając za mąż swą córę, syna), jak i bardziej konwencjonalnymi (uprowadzenia, porwania itd).

W naszych przygodach możemy ten motyw doskonale wykorzystać do stworzenia przygody. Dyplomacja jest bowiem podstawą wszelakiej intrygi politycznej, jaka ma szansę rozgrywać się w naszym świecie. Bez komentarza.

Szpiegostwo.
     To także nieodłączny element dyplomacji. Jakże wielu bowiem dyplomatów (patrz dalej), było zarówno szpiegami i sabotażystami w równym stopniu co pokojowymi emisariuszami. A na wojnie szpiegostwo to podstawowy środek uzyskiwania informacji. Szpiegujemy posunięcia wrogich armii, szpiegujemy wrogie dwory i obozy, a także plany. Dobre informacje mogą przesądzić o losie bitwy, wielu bitew, a niekiedy nawet całego przebiegu wojny. Szpiegostwo znano już od starożytności, wywodzi się ono bowiem w prostej linii od zwiadu i myślistwa (rozpoznania). Jest to nieodłączny element każdej wojny, który może bardzo dobrze posłużyć na materiał do przygody (co zapewne doskonale już znacie;)

Jeńcy wojenni.
     Tak to bywa na tym świecie, że są ludzie ważni i są ludzie mniej ważni. Ci ważniejsi najczęściej zajmują godne temu pozycje społeczne, których hierarchia uwzględnia ustawienie pod sobą tych mniej ważnych. Oczywistym faktem jest że tych ważniejszych jest zgoła o wiele mniej od tych stojących niżej. Z tego wynika że: jeśli chcesz zdobyć władzę nad tymi niżej, najłatwiej osiągniesz ten cel mając w kontroli tego stojącego wyżej. Proste, nie?

Ważne osobistości na wojnie mają żywot zazwyczaj krótki (choć chwalebny;) bo albo ich ktosik zasztyletuje albo wpadną w ręce wroga. Czyli staną się jeńcami wojennymi. Zbiera się ich zwykle po stoczonej (i oczywiście wygranej) bitwie, chociaż nie zawsze jest to możliwe. Ale jeśli już się uda to strona wygrana zyskuje tzw. element przetargowy. A wiedzieć wam trzeba, że jeńcy wojenni robią w tej roli całkiem nieźle. Dzieki posiadaniu ich na składzie można wiele wywalczyć na drodze pokojowych rozmów wiele cennych rzeczy przydatnych w planowaniu i osiągnięciu kolejnych celów. Zapytacie - Dlaczego jeńcy wojenni są tak ważni dla strony pokonanej? Odpowiedź na to pytanie kryje jedno magiczne słowo: morale. Taaa, morale na wojnie to rzecz cholernie ważna, a jak wam się wydaje: co zrobi ludność danego państwa jeśli dowie się, że ich kochany rząd nie wykupił jeńców? A co z armią, która dowiaduje się, że nie zostali wykupieni ich dowódcy? Taka afera grozi nieuniknionym buntem, dezercją, zamieszkami etc. A te rzeczy w środku wojny bywają raczej nieprzyjemne, a ich efekty są zgoła jasne, mam nadzieję. W przygodach ten motyw wykorzystywaliśmy oczywiście nie raz: odbicie jakiejś ważnej osobistości z rąk wroga, dowódcy/księżnej/księcia/innej przybłędy. Jest to bowiem pomysł stary jak świat.

Dyplomata.
     I zaś mamy do czynienia z kimś kto na wojence jest obecny i wymagany. Musi bowiem znaleźć się ktoś, kogo można wysłać w kierunku wrogiego obozu powierzając mu w pełni nasze zaufanie i wierząc, że z pewnością uda mu się w jakiś sposób, nawet częściowo, osiągnąć powierzony cel. To ich głównie używa się w stosunkach dyplomatycznych, aby je uzyskać, podtrzymać itd. Ich rola jest w państwie bardzo ważna. Tych ludzi szkolono specjalnie do tego zadania. Mieli najczęściej bardzo wysoką charzymę, potrafili porozumiewać się z wrogimi stronami w sposób neutralny, aby wywrzeć jak najlepszy efekt. Najmniejszy błąd nieraz oznaczał odesłanie w kwadratowych pudełkach (szczególnie jeśli chodzi o kontakty z ludami barbarzyńskimi;). Dyplomaci w późniejszych nieco okresach byli już chronieni i nikt nie miał prawa nawet ich tknąć bo mogło się to nieprzyjemnie skończyć dla danego państwa. Chodziło bowiem o to, że po 'odesłaniu' dyplomaty owe państeko natychmiast traciło kontakty z innymi sąsiadami dla przykładu, pogarszały się stosunki handlowe, a co za tym idzie traciła gospodarka itd. Znane są przypadki dokonanego 'sabotażu' jakby. Podstawiano dyplomatę, który nagle w niewyjaśnionych okolicznościach znikał. Efekt gwarantowany.

Sieć wywiadowcza.
     Informacja to rzecz bardzo ważna na każdej wojnie. Nie ważne czy tysiąc lat temu czy dzisiaj. Dzieki niej można przesądzić o losach bitwy, a nieraz nawet całej wojny. Jednakże na zdobycie tej cennej wiedzy potrzeba środków i oczywiście odpowiednich ludzi. Tym właśnie między innymi zajmowała się sieć wywiadowcza danego państewka. Była to oganizacja ściśle tajna, jej członkowie byli duchami, nikt o nich nie wiedział oprócz władcy i grona kilku wtajemniczonych osób. Wymagały tgo wzgledy bezpieczeńastwa. Ich podstawową funkcją było zdobycie informacji oraz dezinformacja przeciwnika (patrz dalej). Grono ludzi za to odpowiedzialnych miało za zadanie zdobywać informacje, nie ważne jakimi sposobami. Szkolono do tego szpiegów (patrz dalej), którzy dostarczali potrzebnych informacji inflirtrując wrogą stronę. Znaczenie siatki wywiadowczej było ważne nie tylko na wojnie, ale także w okresach pokoju. Bo mimo iż, przykładowo, dwa państwa trwały w pokoju wcale nie oznaczało ujawnienia i wycofania wszystkich szpiegów...

A zasada jest prosta - im wcześniej zdobywamy jakąś informację tym większą mamy przewagę. Dlatego elementem przygotowania do wojny jest zdobycie jak największej informacji o przeciwniku, a także umiejętne wykorzystanie tych już nagromadzonych. Z tego prostego względu siatka wywiadowcza była organizacją, że tak powiem, 'całodobową'...

Dezinformacja.
     Jest to jedno z głównych zadań siatki wywiadowczej. Oprócz umiejętności zdobywania informacji trzeba było umieć również dostarczyć wrogowi fałszywych danych, aby wprowadzić go w jak największy błąd. Na tym właśnie polega dezinformacja. Kłaniają sie tutaj 'podwójni agenci' (szpiedzy), pozorowane przemieszczenia wojsk, sabotaże i różne inne ciekawe metody, uprawiane od najdawniejszych czasów.

Szpieg.
     Kolejna postać związana bezpośrednio z losami wojny. Informacje trzeba jakoś zbierać i ktoś to musi robić. A że nikt nie ma takiego szczęścia, że idąc ulicą trafia na kopertę z tajnymi informacjami o przeciwniku, to potrzebni są odpowiedni ludzie. Szpiedzy takimi właśnie osobnikami byli. Doskonale przeszkoleni w walce, zwiadzie, rozpoznaniu, a także zdolnościach bardzo pokrewnych profesji złodzieja byli zdolni wykonywać tego typu misje. Niezwykle opanowani, wierni i lojalni zasługiwali na miano prawdziwych mistrzów swego zawodu. A niewielu ich było, niewielu. Bo raz, że ustawić swojego człowieka w odpowiednim miejscu nie było rzeczą łatwą, to jeszcze utrzymać go tam było wiele gorszą sprawą bo zupełnie indywidualną i zależną tylko od szpiega. Czyli znowu kłaniało się odpowiednie przeszkolenie tej jednostki. Nierzadko bywało tak, że jako szpiegów zatrudniano osoby mające ku temu predyzpozycje. Czyli przykładowo wszelkiej maści złodziejaszków, bardów i innych łotrzyków. Bądź co bądź taka osóbka musi mieć wtyki, musi potrafić wejść tam gdzie powinna i wyjść w całości. A jeśli już wejdzie raz to musi mieć możliwość ponownego wejścia...

Zawód szpiega to życie na krawędzi. Trzeba być odważnym, diabelnie opanowanym i utalentowanym. Nie byle kto może zostać zasłóżonym szpiegiem. Postać ta doskonale nadaje się dla graczy, więc myślę że warto odświeżyć nieco ten pomysł i odrestaurować go z lekka...



      Rozdział II - Strategia, taktyka, logistyka.

Stratgia.
'Strategia - gł. dział sztuki woj. obejmujący teorię i praktykęprzygotowania i prowadzenia wojny'.
     Strategia to podstawa wojny. Każda ze stron walczących ma własną, niekiedy się one pokrywają, niekiedy są zupełnie różne, ale zawsze są obecne. Strategia to to co się dzieje przed wojną. Czyli zaplanowanie przyszłych poczynań wojskowych, ustalenie celów strategicznych (ważnych dla przeprowadzenia celów taktycznych), ustalenie ruchu wojsk i wiele innnych czynników. Strategia to mówiąc prościej plan - plan wygrania wojny, którą mamy zamiar stoczyć. Obejmuje ona wiele zagadnień, które trzeba przewidzieć zanim przystąpimy do prowadzenia walk. Ten plan musi bowiem brać pod uwagę to co jest w stanie przeciwstawić nam przeciwnik, jego siły, jego możliwości. Dlatego też na przygotowanie strategi poświęcano wiele czasu, niekiedy miesiące, a nawet lata. Jest to pierwszorzędny element. W naszych przygodach powinniśmy brać go szczególnie pod uwagę, aby działania wojsk, które chcemy przedstawić miały logiczną podstawę. Aby nie doszło do sytuacji, że ktoś walczy niewiedząc o co, zdobywa bezsensowne 'strategiczne punkty' i wykonuje głupie ruchy swoich wojsk. Każdy ruch na szachownicy powinien być wcześniej przemyślany. Nic w strategi nie jest przypadkowe. Ludzie odpowiedzialni za to stanowili elitę świata wojskowego. Byli to...

Strateg.
'Strateg - 1) w starożytnej Grecji dowódca wojsk; w Atenach od czasu reformy Klejstensa (508/507) p.n.e. członek kolegium 10 strategów. (o zróżnicowanych funkcjach); 2) w cesarstwie bizantyjskim dowódca okręgu adm.-wojsk. (temu)'
     Stratedzy są odpowiedzialni za przygotowanie planu wojny. Bardzo rzadko zdarzało się, aby zajmowali się tym pojedyńczo. Zazwyczaj pracowali grupami dla władcy danego państwa. W końcu 'Co dwie głowy to nie jedna'. Stratedzy to ludzie niezwykle intelignetni, wykształceni i potrafiący zabójczo logicznie myśleć. Ich ulubioną grą były szachy bądź różne tej gry odmiany. Grali w nie od starożytności. Jednak oprócz zadania zaplanowania przebiegu wojny uczestniczyli w niej oni na pozycjach dowódców. W końcu byli także odpowiedzialni za wprowadzenie planu w czyn, przeprowadzenie go od początku do końca i dokonywanie ewentualnych zmian (wskutek 'nieprzewidzianych czynników'). Podsumowując więc byli oni na wojnie niemal najważniejsi.

W praktyce każdy dowódca jest po części strategiem dla siebie i swoich ludzi. Zależy od punktu odniesienia. W naszych światach możemy wprowadzić ich jako osobne grupy bądź też połączyć ich funkcję z generałami (patrz dalej). Należy jednak pamietać o ich podstawowych zadaniach. Podczas przygód powinniśmy ich postacie uwidocznić. Nie są to bowiem pierwsi lepsi. Są to sławni i doświadczeni dowódcy, którzy uwaga, wcale nie muszą umieć walczyć! Nie jest powiedziane, że każdy wielki dowódca jest równie dobrym szermierzem czy łucznikiem. Często w naszych przygodach pojawia się ten motyw.

Planowanie ruchów.
     Jest to jedno z ważniejszych zadań strategów. Polega ono na zaplanowaniu przyszłych posunięć własnej armi z uwzględnieniem takich rzeczy jak: cele, które zostaną w przyszłości zdobyte umożliwią ruch... (tu właśnie wychodzi prawdziwy kunszt strategów - potrafili oni znaleźć słabe punkty przeciwnika i wykorzystać je ze 100% skutecznością!); wygrana bitwa tu da dostęp do...; etc. Ciekawe jest to, że biorąc pod uwagę liczebność armii (różnie, niekiedy nawet kilkaset tysięcy!), podzielonych na odpowiednie ugrupowania wojskowe, planowano ruch dla nich wszystkich jednocześnie. Wymagało to naprawdę wiele wysiłku i zdyscyplinowania w korelacji strateg-dowódca poszczególnych ugrupowań. Widać tutaj piramidkę, która pokazuje nam po co wymyślono tak wiele funkcji w wojsku (patrz dalej).

W przygodach znów jest to ważny element. Można go także dobrze wykożsytać jako element przetargowy dla szpiegowskiej przygody. Informacje nt. ruchu wojsk nieprzyjaciela są na wagę złota, niekiedy mogą przesądzić o wygraniu, a najczęściej dają bardzo wielką przewagę. Zapamiętajcie to.

Taktyka.
'Taktyka - wojsk. dziedzina sztuki wojennej, teoria i praktyka ogranizacji i prowadzenia walki przez jdnostki różnych oddziałów wojsk'.
     Taktyka to bardzo ważny element wojny. Stoi ona podrzędnie w stosunku do strategii, ale jest równie ważna. Jest to plan bitwy, pomysł na wygraną z uwzględnieniem wielu nieprzewidzianych czynników (ze wzgledu na różnorodność obszaru działań). W taktyce uwzględnia się ustawienie wojsk, manewry, a także przeznaczenie odpowiednich rodzajów jednostek. Rozróżnia się taktyki na różnych poziomach ugrupowań wojskowych m.in.: taktyka na poziomie plutonu, batalionu etc. Istnieje także wiele innych jej podziałów. Najważniejsze jednak nadal pozostaje jej zastosowanie w bitwie, gdyż to w głównej mierze od niej zależy powodzenie wygranej. W przygodach możemy z tego uczynić tzw. 'element miodzio', czyli mistrz gry zaprezentuje swoje upomysłowienie, albo gracze wymyślą coś niezykle sprytnego, jakąś taktykę, która wprawi w stan osłupienia nawet pędzącego bawoła. Jest to także dobry środek do nagłych zwrotów akcji. Pomyślcie o dobrej taktyce...

Taktyk.
     Jest to osoba odpowiedzialna za zaplanowanie przebiegu bitwy. Tak jak w przypadku stratega są to osoby wykształcone, inteligentne, a w dodatku sprytne. Przede wszystkim jednak taktyk musi wykazać się umiejętnościami logicznego myślenia i co najważniejsze - doskonałej improwizacji na polu bitwy. Musi doskonale wiedzieć, który oddział jaką pełni funkcję, jak go wykorzystać, znać manewry wojskowe, umieć szybko ocenić sytuację i znaleźć błedy w taktyce przeciwnika. Tutaj już rzadziej taktycy działali w większych grupach, ale było ich więcej. Zazwyczaj bowiem każdy dowódca miał swojego własnego taktyka. Niekiedy był nim sam (ten sam motyw co w przypadku stratega, więc uwaga).

Logistyka.
'Logistyka - nazwa badań całokszałtu możliwości i zdolności państwa w zakresie zabezpieczania działań wojennych.'
     No właśnie i niby tyle, ale tak naprawdę logistyka podczas wojny jest równie ważna jak odpowiednia strategia i taktyka prowadzonych batalii. Bez odpowiedniego zaplecza żadna wojna nie będzie długo trwała. Cały czas potrzebne są dostawy, żywności, broni itp w celu umożliwienia ciągłego prowadzenia działań na froncie. A jak wygląda logistyka w waszych przygodach. No cóż ja jeszcze nigdy nie zauważyłem podczas gry ciągnących taborów dostarczających niezbędne zaopatrzenie żołnierzom na froncie. Owszem niby oni sami się mogą żywić, ale ileż można wytrzymać wcinając zupkę z pokrzyw od ranka do wieczora. Tak więc zwróćcie na chwilę uwagę na ten punkt podczas wojen jakie przeprowadzicie w waszych światach.

Dowóz pożywienia.
     Przede wszystkim należy dbać o pełne żołądki swoich żołdaków. Wiadomo z pełnym brzuszkiem lepiej się mieczem macha, a na głodnego nic się nie chce. Dlatego też bardzo ważne jest regularne dostarczanie pokarmu walczącym za ojczyznę wojownikom. Podczas wojny na linie frontów powinny ciągnąc tabory z pożywieniem i to nie tylko solonym mięsem i zdechłymi rybami. Posiłki powinny być w miarę urozmaicone, ale sprawę odpowiedniej diety pozostawiamy otwartą gdyż tego możecie dowiedzieć się z każdej lepszej gazetki dla pań (nie polecamy Lady Fitness). Trochę ułatwione zadanie jest w światach w których magowie i kapłani są na tyle życzliwi iż swoją dobrocią obdarowywują waszych dzielnych wojaków choć jednym ciepłym posiłkiem dziennie. Ale to nie załatwi potrzeb jakie rodzą się podczas wojen. Dlatego ważnym jest odpowiednie zaplecze. Przejście armii po wrogich terenach zawsze powoduje ich ograbienie ze wszystkiego co cenne (również wszelakiego pożywienia). Nie można liczyć tylko i wyłącznie na to, że żołnierze będą jeść to co sami zdobędą (chociaż jest to jakiś sposób na zachęcenie ich by parli przed siebie).

Dowóz broni.
     Pożywienie mamy więc załatwione. Wiadomo jednak nie od dziś, że na zakutych łbach tępych przeciwników broń się tępi, łamie, ciągle brakuje bełtów do kusz i strzał do łuków. Dlatego też niezbędnym jest ich ciągłe dostarczanie na linię frontu. Armia pozbawiona regularnych dostaw nowego oręża bardzo szybko ulegnie takiej, która te dostawy mieć będzie. Oczywiście, część uzbrojenia zawsze można złupić na wrogach, ale to nie załatwi wszystkich potrzeb występujących podczas starć. Najbardziej zapasożerną wojną jest wojna pozycyjna w której żadna ze stron nie może zmusić wrogiej armii do wycofania się. Co prawda w dawnych czasach rzadko zdarzało się by jakaś bitwa trwała dłużej niż kilka dni, ale biorąc pod uwagę rozmach z jakim prowadzi się wojny trzeba uwzględnić dostarczanie broni walczącym oddziałom.

A co z rozrywką.
     No cóż od czasów najdawniejszych było wiadomo, że żołnierze lubią rozładowywać napięcia z jakimi muszą walczyć podczas starć z wrogiem i okresami nudnych marszów. Dlatego też już w czasach starożytnych za wielkim armiami wlokły się całe tabory kurtyzan ochoczo świadczących usługi spragnionym wojownikom. Co prawda nie wszyscy na ich usługi mogli sobie pozwolić i odbijali sobie te niewygody zaprzyjaźniając się z chłopkami podczas przechodzenia przez podbite wioski. Ale kurtyzany wlokące się za wielkimi armiami to był standard. Zresztą doskonałym przykładem może posłużyć występ jednej z ex Spice Girls dla spragnionych amerykańskich wojaków zrzucających bomby na afganistan. Dlatego też podczas prowadzenia wojen zastanówcie się nad tym co zrobić z miejscami pracy jakie zwalniają się w co pomniejszych burdelach i zagospodarujcie odpowiednie tymi niezwykłymi formacjami.

Co z zabitymi i rannymi:
     Oczywiście podczas wojen ginie wiele dzielnych wojowników, którzy oddali swe życia w celu zaspokojenia wygórowanych ambicji jakiegoś władcy. Dlatego też warto zastanowić się co począć z ciałami tych nieszczęśników dla których los nie był łaskawy. Oczywiście sposób ich grzebania zależny jest od religii i wiary panującej w jego rodzimym kraju. W niektórych światach)kulturach poległych traktowano z wielkim szacunkiem i zwłoki takiego delikwenta transportowano nieraz wiele kilometrów by pochować je w odpowiednim miejscu. Wszystko zależy oczywiście od kraju, który wojnę toczy, znane są przypadki chowania poległych w zbiorowych mogiłach czy też wręcz zostawiania ich na polu bitwy. Co wy z nimi zrobicie wasza sprawa my tylko zwracamy na ten problem uwagę.

Kolejnego problemu dostarczają oczywiście wszelkiego typu ranni, którzy podczas starć oberwali nie dość solidnie by przenieść się do valhali. Cóż rannych można podzielić na dwie kategorie:
- takich którzy po opatrzeniu będą mogli walczyć
- oraz takich którym już niewiele pomoże

W przypadku tych pierwszych nie ma większego problemu gdyż zazwyczaj wystarczy solidny bandaż trochę gorzałki bądź innego specyfiku i delikwent znów może stanąć na polu chwały.

Z tymi drugimi, zazwyczaj już kalekimi bohaterami trwającej wojny coś jednak zrobić trzeba. Jeśli ich stan pozwala na transport warto odesłać ich do najbliższego zaprzyjaźnionego miasta i pozostawić pod opieką wyspecjalizowanych służb. Jeśli zaś ich stan jest na tyle ciężki iż żaden transport nie wchodzi w grę cóż wojna nie wybiera...

     Co innego oczywiście jeśli w waszych światach panuje magia. Wtedy sprawa z rannymi nie wygląda wcale tak strasznie. Zastępy doborowych kapłanów, magów i czarodziejów (szczególnie płci żeńskiej) znakomicie nadają się do leczenia naszych wspaniałych żołnierzy. Tak ozdrowiony i szczęśliwy bohater na powrót może brać udział w starciu do czasu kiedy los będzie dla niego mniej łaskawy. Pamiętajcie, że magia potrafi czynić większe cuda niż dzisiejsza medycyna (przynajmniej działa o wiele szybciej) tak więc kogo się da leczcie i wdrażajcie na powrót do walczących oddziałów. Oczywiście rekonwalescencja ciężko rannych wojowników może kosztować zbyt dużo energii waszych 'lekarzy' dlatego też takimi delikwentami należy zając się w sposób taki by umożliwić ich transport w bezpieczne miejsce w którym można by zając się nimi w bardziej konwencjonalny sposób.

Ochrona szlaków.
     No o tym misie zapomnieć bynajmniej nie można. Przecież konwoje przewożące żywność, broń i wszelkie inne zaopatrzenie dla wojska są znakomitym celem dla wszelkiego typu grabierzców, którzy tylko czekają na możliwość szybkiego wzbogacenia się. Nic tak nie przyciąga najróżniejszego typu zbójców niż wywóz z podbitych ziem zrabowanych skarbów. Dlatego też takie tabory nie mogą być chronione przez kilku byle żołdaków, a tym bardziej początkującą drużynę. Z tego też powodu atak nawet doświadczonej drużyny na taki tabór nie jest rzeczą łatwą i wymaga głębszego zastanowienia. No ale przecież oni zamiast napadać na tabory (chyba, że wrogie) powinni służyć w armii, więc...

Żołd.
     By skusić do armii wszelkiego typu osobników najczęściej trzeba im za służbę zapłacić. Co prawda dobrym wyjściem jest skazanie jakiegoś osobnika na śmierć i jako akt łaski wcielenie go w pierwsze szeregi doborowej piechoty. Niestety to drugie rozwiązanie jest krótko trwałe i delikwenci tak zachęcani do służby zazwyczaj przy pierwszej nadażającej się okazji dadzą nogę i uciekną w spokojniejsze regiony świata.

     Co innego jeśli za walkę w imieniu jakiegoś władcy mogą otrzymywać tzw. żołd. Wiadomo dla kasy ludzie zdolni są zrobić wiele, dlatego też dobrze opłacana armia jest zazwyczaj dobrą armią. Z tego względu okazuje się iż najlepszymi dostępnymi rekrutami są najemnicy. Nie trzeba ich szkolić, z reguły nie dezerterują i starają się dotrzymać kontraktów. Do tego przynoszą ze sobą własny oręż i czasami sami dbają o swoje wyżywienie. Niestety jest to też najdroższy sposób zdobywania rekrutów i nie każda armia na nich sobie pozwolić może.

     Oczywiście tańszymi lecz niekoniecznie lepszymi rekrutami są zwykli mieszkańcy państwa których wcielamy do armii. Niestety trzeba poświęcić trochę czasu na ich szkolenie. Mało tego trzeba ich wyposażyć, żywić oraz podobnie jak i najemników opłacać. Żołd takiej armii jest oczywiście mniejszy i ich utrzymanie nie nastręcza takich wielkich problemów jak utrzymanie najemników, którzy odchodzą gdy żołdu nie otrzymują. Zwykłych żołnierzy można równie dobrze przekonać do służby stawając nad nimi w hierarchii jakiego charyzmatycznego dowódcę lub ukazując ideę o którą mogli by wojować. Zawsze jednak pozostaje sprawa kosztów związanych z utrzymaniem ich przy życiu, a je niestety nie bardzo da się zignorować.

Kosztorys.
     Dlatego też przed rozpoczęciem jakichkolwiek działań wojennych każdy dobry wódź powinien zrobić rozrachunek który uświadomi mu czy na prowadzenie wojny go stać czy też nie. To jest bardzo ważny wskaźnik świadczący o potędze państwa. Bez odpowiednich funduszy nie ma co nawet myśleć o prowadzeniu jakiejś większej kampanii niż najazd na sąsiednią wioskę. Wiele wojen upadło ze względu na wyczerpanie się funduszy państw je prowadzących. Wojna niesie ze sobą zmiany w priorytetach produkcji wszelakich dóbr w danym państwie. Podczas wojny największy nacisk kładzie się na produkcję broni, później pożywienia a gdzieś tam na szarym końcu myśli się o luksusach. Podczas wojny nie ma czasu i funduszy by wznosić wille, prowadzić handel egzotycznymi produktami. Wojna podporządkowuje sobie wszystkie dziedziny gospodarki to ona jest priorytetem we wszystkich podejmowanych decyzjach. Tak więc podczas wojny należy się liczyć z ogromnymi wydatkami, które pochłaniają nie tylko złoto w skarbcach, ale i surowce naturalne.

     Podsumowując podczas prowadzenia wojny nie można się zajmować tylko i wyłącznie strategią i taktyką prowadzonych działań. Równie ważne jest zaopatrzenie i odpowiednie do tej wojny przygotowanie. Bez tego ani rusz, a każdy kto się ze mną nie zgodzi niechaj pogierczy sobie kilka rundek w starusieńką cywilizację.



Rozdział III - Manewry i formacje bojowe.

     Sposób prowadzenie bitwy, względnie taktyka i jej zagadnienia, obejmuje takie pojęcie jak manewry. Wiadomo przecie, że odpowiednie ustawienie i rozłożenie wojska może dodatnio wpłynąć na przebieg bitwy. Żadna z nich bowiem nie przebiega tylko na zasadzie ataku frontalnego. Istnieje szereg zagrań, które działają jak zagrania szachowe, które odpowiednio wykorzystane mogą bardzo pomóc w doprowadzeniu do wygranej. Od dawien dawna człowiek w swej naturze wymyślał coraz to nowsze sposoby na ustawienie swojego przeciwnika, a to z kolei wymuszało powstawanie kolejnych. I tak w kółko, identycznie jak z rozwojem broni i uzbrojenia. Można powiedzieć, że dobre manewry i ich wykorzystanie to podstawa dobrej taktyki. Dowódca musi umieć ocenić sytuację tuż przed bitwą, wziąść pod uwagę wiele czynników takich jak: siły wroga, warunki pogodowe czy ukształtowanie terenu, a następnie, uwzględniając własną armię i wszystko co powyższe, odpowiednio się rozstawić. Ale to jeszcze nie koniec. W momencie, kiedy bitwa się rozpocznie i dojdzie do zderzenia walczących stron, dowódca musi wyczuć odpowiednie chwile i wydawać kolejne rozkazy dotyczące przegrupowania, zmiany szyku i wielu innych rzeczy. Co prawda dla niezdyscyplinowanej i nie wyszkolonej armi taki manewr jak wycofanie się (patrz dalej) jest praktycznie niewykonalny. Nie wspominając już o konkretnej zmianie pozycji bądź całym szeregu innych elementów, przy których ważne są nie tylko predyzpozycje dowódcy, ale i całe zgranie poszczególnych oddziałów i korelacja dowódca-żołnierz. To właśnie dlatego oddziały rekrutów, mieszanina nowozwerbowanych wojaków kończy tak szybko. Brak zgrania w drużynie, słaba dyscyplina i brak przeszkolenia w tym względzie robią swoje. A przy manewrach te elementy są niezwykle ważne i bez nich nie ma mowy o jakimkolwiek taktycznym podejściu. Przeprowadzenie jakiegoś skomplikowanego zagrania jest niemożliwe. Jeżeli dodamy do tego impet bitwy, dynamikę i brak wytchnienia to już wogóle nie ma o czym mówić...

Wpłw ukształtowania terenu.
     Jest bardzo ważny przy stosowaniu manewrów. Niektóre z nich bowiem, znacznie łatwiej jest przeprowadzić na odpowiednim terenie. Wiadomo, że błotniste, podeszczowe równiny nie za bardzo nadają się dla przejazdów kawalerii, a wzgórza i różne inne strome podejścia dla pieszych wojaków. Za to z góry znacznie lepiej strzela się łucznikom i szarżuje kawalerii. Z prostych, oczywistych względów. Ukształtowanie terenu może też mieć nico inne znaczenie. Dla przykładu łatwiej jest wyprowadzić atak z flanki przy odpowiednim ułożeniu wzgórz (z lewej bądź prawej strony). Przeciwnik ma mniejsze szanse na dostrzeżenie pędzących konnych, a przez to i mniej czasu na przygotowanie się do obrony. A już samo kamieniste podłoże ułatwia zadatwia nieco zadanie kawalerii (inna sprawa, że mocniej można zaprzec pikę;).

Atak frontalny.
     Jeden z podstawowych rodzajów ataku, którym rozpoczyna się bitwa. Polega on na wyprowadzeniu w pole wszystkich dostępnych oddziałów, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia i ochrony, najczęściej bez żadnych szyków bojowych. Jego celem było zepchnięcie wroga w tył, przełamanie wrogiego szyku lub... przestraszeniem go. Czasem też był to akt desperacji dowódcy, który w panice nie miał nic innego do zaoferowania... Wbrew temu co można usłyszeć tu i tam taktyka opierająca się o ten sposób wcale nie była bezsensowna. Jeżeli dysponujemy odpowiednią przewaga liczebną, nawet niewielką i mamy nieco szczęścia jesteśmy w stanie wygrać wiele bitew. Atak frontalny ma to do siebie, że daje jako taki element zaskoczenia. Widok pędzących żołnierzy, drących się w niebogłosy, odgłos kopyt i rżenia koni, wszystko jednocześnie, robił wrążenie. Nieraz w ten sposób udawało się złamać morale wroga. Atak fronalny skutkował doskonale przeciwko motłochowi, zbieraninie niedoświadczonych rekrutów, który w panice rzucali broń na ziemię i uciekali przełamując szyk i tymsamym podpisując wyrok śmierci na siebie i resztę oddziału.

Jeśli natomiast chodziło o przyjęcie takiego ataku przez wyszkolony oddział to najczęściej albo wydawano taki sam rozkaz, i wtedy powodzenie zależało już tylko od siły poszczególnych oddziałów, albo wydawano rozkaz 'stać twardo', po prostu przyjmowano wszystkie szarże na tarcze i piki, a w razie powodzenia natychmiast przystępowano do... ataku frontalnego.

Atak kolumną.
     Druga z podstawowych formacji bojowych. Tylko, że w odróżnieniu od ataku fronalnego ta nadawała się w większej ilości starć i była mniej ryzykowna. Oddziały były ustawiane jedną, trzema lub więcej kolumnami i powolnym, marszowym krokiem przystępowano do ataku. W razie czego żołnierze byli wyposażeni w duże tarcze, które ułatwiały obronę, gdyby przeciwnik zaczął ostrzeliwania, lub wyprowadził kawalerię. Zaletą było to, że jeśli podzieliliśmy armie na odpowiednią liczbę takich kolumn można bylo dosyć sprawnie wyprowadzać inne manewry. Atak kolumnowy był bowiem dosyć neutralny i zdyscyplinowana armia bardzo dobrze potrafiła to wykorzystać. Jeszcze jednym, a jakże ważnym plusem było to, że w wielu przypadkach, kiedy oddział atakował kolumnami, dochodziło do okrążenia przeciwnika. Przykładowo bowiem: trzy kolumny, dwie boczne atakują wysunięte do przodu, a środkowa atakuje, ale będąc nieco z tyłu. Jeżeli przeciwnik nie zorientuje się w porę (a widoczność między odziałami na polu bitwy jest niemal intuicyjna) to wpadnie w kleszcze z trzech stron, co bardzo szybko doprowadzi do okrążenia.

Atak liniowy.
     To trzeci z podstawowych ataków, jakie najczęściej stosowano. Oddziały były ustawione w równych, bardzo zwartych szeregach, ramię w ramię, posuwano się równym, marszowym krokiem. Dzięki temu uzyskiwano dobre walory obronne, zdatne do szybkiego przyjęcia ataku szarży w razie czego, ale znacznie gorzej było jeśli chodzi o szybkie przegrupowanie i wprowadzenie nowego manewru. Dlatego też atak liniowy stosowany był także w końcowych fazach bitwy.

Atak z flanki.
     Kolejny bardzo znany atak, używany już od bardzo dawna. Polegał on na wyprowadzeniu oddziału(ów) z lewej bądź z prawej strony, z daleko wysuniętej pozycji. Ponieważ liczyła się szybkość, aby przeciwnik nic nie dostrzegł, do ataków z flanki wykorzystywano najczęściej oddziały lekkiej kawalerii, które szybko wysuwały się na daną stronę, i przypuszczały szarżę na boki (niekiedy nawet tyły!) wroga. Atak z flanki miał zalety, gdyż dezorientował wroga, ułatwiał przebicie i złamanie jego szyku. Jeżeli wszystko poszło dobrze, oddział kawalerii dosłownie miażdżył skrzydło wroga, zmuszając go albo do ucieczki, albo do szybkiego okrążenia.

Jednak mimo że ten atak miał zalety nijak nie sprawdzał się, jeżeli przeciwnik także atakował z flanki i to w dodatku tej samej co my. Wtedy wszystko zazwyczaj toczyło się normalnym biegiem i owe zagranie nie miało w późniejszych okresach większego znaczenia.

Kolejną wadą było to, że atak z flanki najczęściej był łączony z atakiem liniowym oddziałów będących po środku. Linia wojsk musiała być bowiem dostatecznie długa, najlepiej jak najbardziej dłuższa od lini przeciwnika, aby atak z flanki w pełni się powiódł.

Mimo plusów i wad atak ten był często stosowany przeciwko słabo osłoniętemy przeciwnikowi, który miał naddto odsłonięte boki. Dawało to szybką przewagę i równie szybko prowadziło do zwycięstwa.

Klin.
     Najsłynniejsza i najbardziej rozpowrzechniona formacja bojowa, znana już za czasów rzymian, którzy zresztą nota bene doskonale ją wykorzystywali. Polegała ona na ustawieniu oddziału(ów) w piramidkę, której czubek był skierowany w przód. Dzięki temu możliwe było przełamanie nawet najsilniejszych szyków złożonych z ciężkozbrojnych piechurów. Klin wbijał się w szereg wroga najczęściej przełamując go. Bardzo często łączono ten atak z oddziałem kawalerii będącej tuż za plecami klinu, która w odpowiednim momencie wjeżdżała na zwolnione miejsce i zanim przeciwnik zdążył się przegrupować wpadała i tratowała przeciwników jak błoto. Klin miał wiele zalet i mniej wad, doskonale się sprawdzał w większośc bitew, kiedy przeciwnik nie posiadał ciężkiego uzbrojenia, zdolnego go zatrzymać. Dlatego też był często stosowany i przynosił zadowalające efekty. Niekiedy formowano nawet kilka klinów tworząc takie 'zęby', które jeszcze bardziej wzmacniały jego siłę i z większą łatwością wgryzały się w szeregi wroga.

Wadą natomiast było to, że przy zastosowaniu klinu malała szansa na okrążenie. Ta formacja była bowiem zdolna wgryźć się i załamać szeregi wroga, ale gorzej było z całkowitym przejściem i doprowadzeniem do okrążenia. Kliny były bowiem mniej liczebne niż np. kolumny, a przez to ich żywotność była znacznie krótsza i żołnierzy trzeba było często wycofywać, aby sami nie wpadli w okrążenie (bywało bowiem i tak, że klin przebijał się wgląb, ale w przerwę pomiędzy nim, a kawalerią wdzierał się przeciwnik...).

Wycofanie się.
     Ten manewr to wbrew pozorom, zupełnie odmiennie niż się gada, bardzo trudne do przeprowadzenie zadanie. Nie chodzi tu bowiem o przysłowiowe 'wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, czyt. spierd...', a o coś więcej. W momencie, kiedy widzimym, że dany oddział sobie nie radzi i grozi mu coś przykrego (okrażenie;) wydajemy rozkaz wycofania się. I chodzi tu o to, żeby ten oddział dotarł na wyznaczone miejsce w jak największym fragmencie. Dobzi, wyszkoleni żołnierze wycofują się, uwaga... zadając straty przeciwnikowi! Ciekawe, nieprawdaż? Dodatkowo nieraz wykorzystywano go do akcji typu wycofanie się i nagły atak z flanki oddziału kawalerii. Taka mała zasadzka, która raz że pozwalała przegrupować przerzedzony oddział, to dwa że niekiedy dawała możliwość zrobienia kuku przeciwnikowi. Stosowano go w każdej bitwie, gdyż zawsze był konieczny. Bitwa bowiem dzieli się na takie fale, kiedy żołnierze raz po raz atakują, po czym zmieniają się z kolejnymi, przegrupowują i znowu do walki. Dlatego też ten manewr, jako jeden z podstawowych, jest bardzo ważny i każdy oddział musi zostać do niego specjalnie przeszkolony. A to nie jest takie łatwe...

Ucieczka.
     Tutaj za to mamy już klasykę taktycznego posunięcia, które znał każdy dowódca stąpający po tej ziemi. Czyli cytat z powyżej 'Wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, czyt. spier...' pasuje jak trafił. Tutaj wszystko jest oczywiste i jasne. Ucieczkę stosowano w momencie krytycznym, kiedy bitwa była już z góry skazana na przegraną i jedyne co pozostawało to wydać rozkaz ucieczki i modlić się, aby jak najwięcej żołnierzy dotarło do bazy. Z ciekawostek warty odnotowania jest fakt, że niekiedy żołnierze... odmawiali wykonywania tego rozkazu! Paranoja, ale jednak nie ma to jak honor wojownika...

Wyrwanie się z okrążenia.
     W momencie w którym nasze oddziały wpadną w sidła wroga, kleszcze okrążających sił zacieśnią się, nie wszystko jest jeszcze tak do końca skazane na porażkę. Dobry oddział ma szansę się z tej sytuacji wykaraskać, jeżeli tylko dopisze mu odrobina szczęścia. Najczęściej jednak jest to sytuacja podbramkowa i żołnierze muszą być naprawdę mocni i współgrać ze sobą jak jeden miecz i jedna tarcza, aby to się udało. Zazwyczaj bowiem 99% żołnierzy w okrążeniu to martwi żołnierze. Jeżeli nie wyrwą się sami, pozostaje jeszcze możliwość dobicia się do nich innym oddziałem. Jest to jednak ryzykowne, bo grozi całkowitym przełamaniem szyku, ale niekiedy warte podjęcia próby. W końcu liczy się każdy żołnierz...

Ława.
     Ten ciekawy sposób został wprowadzony przez tatarów i jest to sposób walki w szyku konnym, który polega na wyjeżdżaniu luźnych linii konnych (ław) na szerokim polu, jedna zza drugiej. Taka przestawianka na różne punkty przeciwnika. Ma to w sobie co nieco z walki partyzantką, tak z teoretycznego pynktu widzenia. Kolejne ławy wykonywały pojedyńczą szarżę po czym zawracały i stawały w kolejce za kilkoma innymi. Następnie ponownie atakowały i tak w kółko. Jest to dobry sposób na niespodziewane rozpoczęcie bitwy, bardzo przydatne w starciach na nieco mniejszą skalę. Przykładowo szybki wypad spośród drzew i niespodziewany atak. Zaskoczony przeciwnik z pewnością przepuści kilka ław, które wejdą na im za chwilę na plecy i razem z tymi, które pozostały stworzą kleszcze, które zazębią się jak gęba Khazisa w kawał suhara...

Testudo (Żółw).
     To także jest ciekawa formacja o nieco bardziej taktycznym podejściu. Wymyślili toto rzymianie, a polegało to na ustawieniu kolumny żołnierzy, wyposażonych w duże, prostokątne tarcze (np. pawęż). Zewnętrzni żołnierze ustawiali tarcze na zewnątrz, a wewnętrzni trzymali je nad głowami. Stąd podobieństwo do żółwia, gdyż z każdej strony formacja była chroniona tarczami. Żołnierze szli bardzo blisko siebie, w żadnym miejscu nie było przerwy. To pomysłowe zastosowanie tarcz miało wiele zalet. Szczególnie przy przemarszach i jako osłona, kiedy oddział podchodzi do łuczników. Strzały wtedy ich nie sięgają.

Testudo bardzo może się także przydać przy oblężeniach, kiedy trzeba podejść pod mury miasta. Gorąca smoła, kamienie - nie powinny złamać szyku żołnierzy ustawionych w żółwim pancerzu. Wtedy szybciutko klecimy taran, drabinki w ruch, albo coś w tym stylu i już.

Inna sprawa, że żółwia można rozjechać... kawalerią (najlepiej ciężką). Ponieważ są oni nastawieni na ochronę, to nie zawsze dzierżą obok tarcz jakoweś piki czy inne badyle. Tak że rozjechać się ich da, albo nawet i podejść jakąś bandą piechoty.

Walka podjazdowa.
     Ten sposób jest przydatny, jeżeli mamy dużo kawalerii i nie dysponujemy odpowiednią przewagą liczebną. Grupy kawalerzystów raz za razem atakują szeregi wroga, na zasadzie szybka szarża, odwrót. Podobne nieco do ławy, ale częściej z użyciem ciężkozbrojnej jazdy i większymi grupami, aby zwiększyć spustoszenie. W razie powstania jakiejś większej wyrwy konni formowali przykładowo klin i przełamywali szyk.

Zaletą walki podjazdowej było to, że oddziały kawalerii nie musiały być bardzo liczne, wystarczyła skromna ich liczba, aby móc prowadzić tego typu walkę. Poza tym ten typ walki nie pozwala odpocząć przeciwnikowi i wysyłając przeciwniemu nawet niewielkie grupki kawalerii robiące dużo chałasu bardzo mocno osłabią siły wroga zmuszając go do ciągłej czujności.



Rozdział IV - Rodzaje jednostek.

     Niemal od początku istnienia cywilizowanego świata podzielonego na państwa (królestwa), w którym zaczęto toczyć bitwy na większą skalę zaczęły pojawiać się specjalizowane grupy bojowe. Najwcześniejsze formacje z czasów kamienia łupanego nie miały wiele wspólnego ze średniowiecznymi wyspecjalizowanymi jednostki przeznaczonymi do zadań specjalnych. W zamierzchłych czasach jedyną formacją była hołota. Zbiorowisko wszystkich zdolnych do walki członków plemienia, rzucających się z kamieniami, zaostrzonymi kawałkami drewna i tym co komu udało się złapać na wrogich przedstawicieli naruszających ich terytorium. Z czasem jednak świat stawał się coraz bardziej brutalny i nie wystarczało już tylko beznamiętne obrzucanie się kamieniami. W chwili wynalezienia pierwszych broni 'z prawdziwego zdarzenia' zaczęto zastanawiać się nad możliwością ich zastosowania. Bardzo szybko ówcześni dowódcy doszli do wniosku, że wykorzystując niedostępną innym narodom technikę można w prosty i szybki sposób odnosić wielkie zwycięstwa. Dlatego też zaczęto zastanawiać się nad możliwością wykorzystania nowych rodzajów broni na polu walki. Formowano pierwsze oddziały zdolne realizować powierzone im cele. Zaczęto wymyślać dla tych oddziałów specjalne szyki bojowe, które zwiększały obronność bądź skuteczność ataku. Poniżej przedstawiamy wam najpopularniejsze jednostki bojowe jakie przemierzały ziemię przez tysiące lat ludzkiej historii.

Hołota/chłopstwo.
     Jedną z pierwszych jednostek bojowych była hołota. Jak już wspomnieliśmy była to nie zorganizowana formacja. W początkach historii hołota stanowiła podstwową i jedyną jednostkę bojową, później po pojawieniu się struktur społecznych i wyspecjalizowanych jednostek rolę hołoty przejęli chłopi. Chłopi/hołota nie była zazwyczaj wyposażana w drogie uzbrojenie i pancerze. Do walki stawali ściskając w ręku to co pochwycili będąc wcielanymi do wojska (widły, kosy, noże, łopaty, kilofy itp.) Ich podstawową zaletą był przede wszystkim niski koszt wyposażenia i przeszkolenia. Jako jednostka na polu bitwy hołota stanowiła tzw. 'mięso armatnie', które swą liczebnością powstrzymywało na chwilę główny impet wrogiej armii.

Piechota- jeden z podstawowych rodzajów wojska: w starożytności główny rodzaj wojska; w średniowieczu pomocnicza siła zbrojna; w czasach nowożytnych początkowo podział na pikinierów i muszkieterów, od XVIII w jednolita; w XX w. różne rodzaje: górska, morska, zmotoryzowana; specjalnym rodzajem piechoty są oddziały powietrzno-desantowe.

Piechota należy do jednych z podstawowych jednostek bojowych istniejących w świecie. Do pewnego momentu historii była to jednostka lądowa przeznaczona do wykonywania powierzonych zadań. Najtańszym rodzajem piechoty było oczywiście chłopstwo i chołota. Z czasem jednak w miarę bogacenia się państw zaczęto wyposażać piechotę w różnego typu broń, dzieląc ją na specyficzne oddziały. I tak piechotę można podzielić na:

Mieczników- wyposażanych w miecze krótkie, długie, rzadziej półtoraręczne czy dwuręczne. Miecznicy dzierżyli zazwyczaj niewielką tarczę oraz byli wyposażani w lekkie zbroje nie krępujące ruchów (skórzane, skórzane-ćwiekowane, koluczuga). Zdarzało się również iż miecznicy nosili wszelkiego typu hełmy chroniące ich głowy przed atakami.

Topornicy- topornicy podobnie jak miecznicy byli zazwyczaj wyposażani w jeden rodzaj broni. Oczywiście jak sama nazwa oddziału sugeruje posługiwali się oni toporami, ale równie chętnie korzystali z większych siekier, tasaków itp. Przeważnie posiadali tarcze, którymi chronili się przed uderzeniami przeciwników. Walki toporników były bardziej 'stateczne' gdyż specyfika tej broni nie pozwalała na tyle manewrów i rodzajów cięć jakich np. można zadać mieczem. Dlatego podczas starć ginęli zazwyczaj najsłabsi, których ręce nie wytrzymywały ciągłych uderzeń topora przeciwnika w tarcze. Nosili lekkie zbroje nie krępujące ruchów i nie powodujące zbytniego obciążenia, ich głowy chroniły hełmy z zakrzywionymi rogami. Do najsławniejszych toporników należą oddziały tworzone przez krasnoludów, którzy swą walecznością i wytrzymałością przewyższały wszystkie inne formacje tego typu.

Oszczepnicy- były to oddziały niezwykle szybkie atakujące wroga zazwyczaj jednokrotnie i wycofujące się na swoje pozycje. W związku z tym iż musiały one podbiec pod linie wroga, rzucić oszczepy, włócznie itp. oraz w miarę szybko oddalić się na bezpieczną odległość nie były wyposażane w żaden rodzaj zbroi. Najznakomitszymi oszczepnikami były plemiona indiańskie, Piktowie oraz ludy murzyńskie. W późniejszych czasach Rzymianie wyposażali swoich oszczepników w lekkie zbroje skórzane.

Procarze- procarze byli kolejną z prymitywnych jednostek dalekiego zasięgu. W światach fantasy bardzo dobrymi procarzami są Hobbici. W historii procarzy formowały wojska rzymskie wyposażając ich w ciężkie wykonane z ołowiu bądź brązu pociski.

Łucznicy- łucznicy były pierwszą z prawdziwego zdarzenia jednostką dalekiego zasięgu. Pierwsze łuki wynaleziono w starożytności i mniej więcej od tamtego okresu zaczęło wykorzystywać te jednostki podczas starć z wrogiem. To oni zazwyczaj atakowali jako pierwsi zadając wrogowi straty na odległość i zmuszając do podjęcia działań. Z czasem łucznicy stali się jednostką mobliną wyposażaną w konie, potrafiącą w pełnym pędzie jadąc wzdłuż linii wrogich oddziałów i wystrzeliwać pociski. Skuteczny zasięg tych jednostek wynosił w granicach 50-300 m. Dobry łucznik potrafił celnie wystrzelić około 10 strzał w ciągu minuty.

Kusznicy- są rozwinięciem idei łuczników. Pociski wystrzeliwane z kuszy niosły znacznie dalej od tych wystrzeliwanych z łuków i skuteczny zasięg wahał się w granicach 100-500m. Niestety w związku z trudnościami wynikającymi z naładowaniem tej broni kusznicy nie potrafili tak szybko jak łucznicy razić swych przeciwników.

Pikinierzy- formacja ta powstała jako odpowiedź przeciwko niezniszczalnej kawalerii, która królowała na polach bitwy przez wiele stuleci. Wykorzystanie pikinierów pozwalało zatrzymać szarże kawalerii i osłabić jej impet na długich ostro zakończonych pikach (dochodzących do 6 metrów). W czasach gdy zaczęły pojawiać się muszkiety pikinierzy byli stosowani do ich ochrony na polu walki. Oprócz pik uzbrojenie byli w szpady, hełmy i półzbroje.

Na kartach historii zapisały się tak znane piechoty jak:

Hajducy- zaciężna piechota służąca na Wegrzech i w Austrii zazwyczaj pilnowali granicy, w Polsce były to formacje wzorowane na węgierskich.

Janczarowie- wyborowa i doskonale wyszkolona piechota turecka, cechująca się fanatyzmem religijnym.

Lancknechci- zaciężna piechota niemiecka istniejąca pod koniec XV w. wzorowana na szwajcarskiej. Ciągnęli za sobą tabory z rodzinami.

Pandurzy- występowali w XVI - XVIII jako wojsko nieregularne przeznaczone do walki w terenie górskim, byli niezdyscyplinowani i siali postrach wśród ludności cywilnej.

Pawężnicy- piechota średniowieczna (istniejąca do końca XV w.) wyposażona w wielkie tarcze którymi osłaniała swoich kuszników przed atakami nieprzyjaciela.

Kawaleria - (konnica, jazda), wojsko walczące konno, jeden z podstawowych rodzajów wojska od czasów najdawniejszych do XX w; w starożytności rola pomocnicza w bitwach; po rozpowszechnieniu broni palnej nowe typy m.in. dragonia, husaria, kirasjerzy, szwoleżerowie, ułani; w WP rozwiązana w 1946 jako jeden z zasadniczych rodzajów wojsk przetrwała do II w. światowej.'
     Kawaleria była jedną z najpotężniejszych formacji czasów zamierzchłych. Do czasu wynalezienia pik, a później broni palnej jednostka ta wyrządzała ogromne straty w szeregach piechoty. Odpowiednio rozpędzona potrafiła przebić się przez szeregi nieprzyjaciela, zawrócić, nabrać rozpędu i zadawać rany ponownie. wyposażana była w długie kopie, miecze, półzbroje, kolczugi. Zazwyczaj pierwszym atakiem kawalerii w bitwie była szarża, przed którą nie było praktycznie żadnej ochrony. Dopiero w chwili wychamowania impetu tegoż ataku kawaleria dobywała mieczy i z koni atakowała wrogich żołnierzy. W późniejszych czasach również koniom zaczęto zakładać zbroje tworząc bardzo silne i ciężkie do powstrzymania oddziały. Co ciekawe konie kawalerii były szkolone w specjalny sposób tak by podczas natarcia ranić, tratować i zabijać stojących na ich drodze żołnierzy.

Najbardziej znanymi oddziałami kawalerii, które zapisały się w historii były oddziały:

Husarii- jazda polska, która pojawiła się pod koniec XV w. W późniejszych czasach przekszałciła się w ciężkozbrojną jazdę przełamującą większość szyków nieprzyjaciela. Husaria uzbrojona była w szyszaki, półzbroje, koncerze, szable, nadziaki później również w pistolety. Cechą charakterystyczną były mocowane do siodła charakterystyczne skrzydła.

Lansjerów- doborowi jeźdźcy wyposażani w lace, szable z czasem pistolety istnieli do XIX w którym przemianowali się na ułanów.

Hejtajrowie- była to starożytna ciężka jazda armii Macedonii i Grecji w której służyli przedstawiciele arystokracji.

Katafrakci- starożytna jazda perska która oprócz standardowego wyposażenia jeźdźców posiadała konie osłonięte pancerzem.

Kirasjerzy- występowali w XVI-XVII w. była to ciężka jazda w zbrojach zwanych kirysami, która podczas starć dokonywała ostatecznych przełamujących szarż.

Najemnicy.
     Najemnicy - były to doborowe jednostki, czasem posiadające większe zdolności i umiejętności niż regularna armia. Najemnicy w przeciwieństwie do zawodowych żołnierzy nie walczyli dla ojczyzny tylko zazwyczaj w celu osiągnięcia własnych celów (sława, pieniądze). Najmowane oddziały najczęściej przybywały z własnym orężem oraz dowódcami były gotowe spełniać rozkazy tego z kim podpisały kontrakt. Wiekszość najemników obowiązywał kodeks honorowy nie pozwalający zerwać kontraktu, ani zmienić strony przed jego ukończeniem.

Były to doborowe jednostki w skład których wchodziły wszelkiego typu wyrzutki społeczeństwa (zabójcy, złodzieje) jak i żołnierze którym przestało podobać się w wojsku (dezerterzy, weterani). Z reguły najemnicy otrzymywali większy żołd niż regularna armia, mieli także prawo zatrzymywania łupów dla siebie. Jedną ze sławniejszych armii najemników jest Legia Cudzoziemska.

Oprócz jednak legii w historii zapisały się takie armie najemników jak:

Akindżi- była to nieregularna konnica turecka istniejąca do połowy XIV w., uzbrojona zazwyczaj w łuki i szable. Należeli do grona najemników gdyż nie otrzymywali żołdu w zamian jednak zwolnieni byli z danin i mieli prawo do zachowania łupów.

Wolontariusze (wolentarze)- była to lekka jazda w wojsku polskim w XVII w. nie wchodziła w skład zaciężnego wojska, walczyła jednak ochotniczo bez żołdu z prawem do zachowania łupów.

Sipaje- hinduski rodzaj najemnych żołnierzy służący w angielskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej.

Oddziały specjalne.
     No cóż ta skład tej formacji zależy tylko i wyłącznie od waszej wyobraźni. W historii nie było wiele oddziałów specjalnych gdyż w walkach jakie toczono nie było możliwości ich sformowania. W światach fantasy natomiast mnogość istniejących ras pozwala popuścić wodze fantazji i uformować jednostki, których potęga przejdzie do historii.

Do jednostek specjalnych można zaliczyć powiedzmy:

Nazgule- które jak wszystkim wiadomo wzbudzały nie lichy strach w szeregach wroga. Potrafiły wzbudzać panikę jak żadne inne jednostki wymyślone na przestrzeni wieków historii.

Enty- jednostki bardzo wytrzymałe, powolne lecz zadające bardzo duże obrażenia. Właściwie jedyną ich wadą była duża wrażliwość na ogień co można zniwelować powiedzmy rozpętaniem odpowiedniej burzy przez magów.

Pegazy, rocki, smoki- są jednostkami o bardzo wielkiej sile rażenia. Zastosowanie tych jednostek podczas walki zamienia pole bitwy w krwawy stół z węglącymi się szczątkami armii nie posiadającej tych stworzeń. Dlatego też proponowalibyśmy wykorzystanie ich raczej w celach zaopatrzeniowych lub nie wykorzystywanie w starciach w ogóle.

Magowie- ta formacja jest zdecydowanie jedną z najpotężniejszych niekonwencjonalnych jednostek istniejących w światach fantasy. Magowie posiadający odpowiedni zasób czarów ofensywnych bądź defensywnych potrafiły zmienić bieg każdej bitwy. Jednym zaklęciem mogą równie dobrze powstrzymać szarżującą kawalerią co i salwę wrogich kuszników. Znakomici są też zapleczu jako wszelkiego typu medycy niosący ukojenie rannym żołnierzom.

Kapłani- jednostka przeznaczona głównie do wsparcia. Wszelkiego typu kapłani potrafiący posługiawać się magią są o wiele lepszymi lekarzami od wyżej wymienionych magów. Z drugiej strony czary ofensywne i wpływ na naturę jaki potrafią wywierać czyni z nich równie dobrą (choć słabszą od magów) jednostkę zdolną do ataku. W realiach historii kapłani byli wykorzystywani tylko w formie niesienia ukojenia duszom poległym bądź dogorywającym żołnierzom.

Bestie- są to formacje wszelkiego typu groźnych i niebezpiecznych zwierząt. Do bestii równie dobrze możemy zaliczyć specjalnie wytresowane: psy, wilki, gepardy, pumy, lwy, słonie, duże ptaki (sokoły, jastrzębie, sępy) jak i najdziksze rasy zamieszkujące światy: trole, gobliny, yagowie itp. Zbiorowisko odpowiednio wytresowanych zwierząt czyni z tej formacji bardzo silną i skuteczną broń zdolną przeciwstawić się nie tylko piechocie.

Machiny wojenne.
Artyrelia- była jednostką, która miała ogromne znaczenie głównie podczas wszelkiego typu oblężeń. Wykorzystywano ją do miotania ogromnych pocisków kamiennych, zapalnych tudzież osłabiających morale wroga (wystrzeliwano zwłoki poległych żołnierzy). Do najbardziej znanej artyreii zaliczamy:

Balisty- wczesny rodzaj katapult przeznaczonych do miotania kamieniami.

Katapulty- wielkie machiny wyposażone w koła, pchane przez kilku (kilkunastu żołnierzy). Wykonane z mocnego, giętkiego i sprężystego drewna, potrafiące miotać kamiennymi pociskami ważącymi od 70-200 kg oraz bełtami których długość dochodziła do 4 metrów.

Skorpiony- był to mobilny rodzaj kuszy, strzelający sporymi (około 2-4 metrowymi) bełtami. Znajdował zastosowanie głównie podczas oblężeń do niszczenia wrogich bram i umocnień, rzadziej przeciwko jednostkom podczas bezpośredniego starcia.Rycerstwo.
     Rycerstwo - występowało w średniowieczu i były to zazwyczaj ciężkozbrojne jednostki kawalerii. wyposażani w zbroje płytowe, kopie, a także odpowiednio opancerzone konie stanowili siłę, której było bardzo ciężko się przeciwstawić. Rycerstwo stanowiło elitę średniowiecznego społeczeństwa feudalnego, posiadali własną etykę, styl życia, zwyczaje (turnieje, pasowanie na rycerzy itp). Wytworzyli własną technikę wojenną oraz literaturę (epika rycerska). W światach fantasy byli najczęściej samodostarczającą się potrawką w konserwie dla wszelkiego typu smoków.

W późniejszej historii zaczęły formować się zakony rycerskie walczące w celu ochrony miejsc świętych. Znane są prowadzone przez zakony tzw. święte krucjaty wymierzone przeciwko pogańskim ludom zamieszkującym tereny przyległe do oświeconych królestw. Zakony czasami tworzyły własne państwa (państwo krzyżackie w Prusach) i podlegały bezpośrednio papierzowi. Na czele zakonu stał wielki mistrz oraz dostojnicy papiescy. W czasach swojej świetności były to formacje niezwykle skuteczne, silne i waleczne siejące ogromne zniszczenia na średniowiecznych polach bitwy.

Oddziały inne.
     Na przestrzeni historii pojawiały się dziwne ugrupowania wojskowe, które nie miały większego znaczenia podczas prowadzonych walk. Stanowiły jednak element niektórych armii dlatego też postanowiliśmy tu o nich krótko wspomnieć.

Deli- były to oddziały lekkiej jazdy w wojsku tureckim, cechą która ich wyróżniała spośród innych jednostek tego typu było zażywanie sobie sporej działki opium przed atakiem na wroga.

Drabanci (trabanci)- początkowo była to przyboczna ochrona wyższych oficerów wojskowych wyposażona najczęściej w halabardy. Z czasem przekształcono ich w gwardię honorową.

Fabri- byli pierwotną wersja dzisiejszych saperów. Zaistnieli w starożytnym wojsku rzymskim podczas wyszukiwania pułapek zastawionych przez wroga.

Gidy- były to oddziały wojskowe dostarczające przewodników dla maszerujących armii, później przekszałcili się w eskorty dowódców i gońców (jako, że bardzo dobrze znali teren po którym się poruszali).

Gwardia- początkowo była to przyboczna straż panującego władcy lub wodza, z czasem przekszałcono ich w wyborowe jednostki liniowe, stacjonujące zazwyczaj w stolicy (patrz Drabanci)

Harcownicy- niewielkie grupki jeźdźców, które atakowały podajazdowo wrogą armię nie pozwalając jej na odpoczynek.

Komunik- bardzo szybkie oddziały polskiej jazdy wożące ze sobą zapasowe konie i nie ciągnące taboru.

Samurajowie (w Japonii zwani Bushi)- dalekowschodni wojownicy posiadający własny kodeks honorowy (bushido), charakteryzujący się bezwzględnym oddaniem swemu panu, niezwykła zaciętością podczas starć i gotowością oddania życia za ideę, której się poświęcali. Najczęściej wyposażani w sławetne katany.

Ninja- dalekowschodni, wysoce specjalizowani, bezwzględni i skuteczni zabójcy i szpiedzy.



Rozdział V - Struktura wojska.

     Wszystkim dobrze wiadomo, że w każdym wojsku istnieje bardzo ściśle określony łańcuszek dowodzenia. Bez tego łańcuszka praktycznie żadne działania nie byłyby możliwe do przeprowadzenia. To właśnie dzięki podziałowi wojska na główno dowodzących, dowodzących i zwykłych szaraczków możliwe jest realizowanie strategii wymyślonej przez tych wielkich gdzieś tam w zaciszu zamkowych komnat. Jednakże łańcuszek dowodzenia sprawdza się nie tylko jako sposób na przekazywanie rozkazów z góry na dół. Dzięki podziałowi jaki w wojsku istnieje możliwy jest efekt podniesienia morali jednostek walczących. To właśnie dzięki temu, że żołnierze wiedzą dla kogo walczą wojna może trwać. Gdyby wojna polegała na bezsensownym wyżynaniu napotykanych na swojej drodze ludzi byłaby to całkowicie bezsensowna i nie uzasadniona rzeź. Tak więc jakby nie patrzeć przywódcy pełnili bardzo ważną rolę podczas prowadzenia wojen. Nie dość, że obmyślali plan walki (czy to całej wojny, czy też poszczególnych bitew) to jeszcze podnosili morale swoich oddziałów. Poniżej przedstawiamy wam pokrótce wykaz dowódców i stopni wojskowych jakie pojawiały się na przestrzeni wieków.

Chorąży- był to średniowieczny urzędnik noszący chorągiew królewską bądź ziemską podczas bitew, później przekszałcił się w stopień wojskowy.

Drużynnik- lekko zbrojny żołnierz konny z otoczenia książąt polskich (X-XI w.)

Dyktator- był starożytnym urzędnikiem rzymskim, któremu powierzano najwyższe dowództwo nad wojskiem (na określony czas) w czasie zagrożenia państwa.

Hetman- w Polsce pod koniec XV w. był dowódcą wojsk zaciężnych. Podlegał bezpośrednio królowi i był powoływany na czas trwania określonej kampanii lub wojny. Z czasem utworzono urząd hetmana koronnego, który jako naczelny wódz ustępował tylko królowi gdy ten zechciał osobiście objąć dowództwo nad wojskiem.

Kondotier- był najemnikiem który za odpowiednią opłata zajmował się dowodzeniem najemnych wojsk. Przyjmował służbę w różnych państwach - miał do perfekcji opanowaną sztukę wojenną.

Konetabl- najwyższy urząd wojskowy w dawnej Francji.

Legat- wyższy dowódca wojskowy w starożytnym Rzymie, z czasem stał się namiestnikiem.

Majordomus- w VII i VIII w. naczelny wódz armii Franków.

Namiestnik- polski dowódca chorągwi (XVII-XVII w.) sprawujący władze podczas nieobecności rotmistrza i porucznika (z czasem przekszałcił się w podoficera).

Nauarch- dowódca starożytnej greckiej floty wojennej, bądź rzymski dowódca dużego okrętu.

Podchorąży- w dawnym wojsku polskim zastępca chorążego.

Polemarch- dowódca starożytnych wojsk greckich, w Sparcie dowódca mory.

Rotmistrz- dowódca roty, chorągwi w późniejszych czasach szwadronu.

Trybun- wyższy oficer w starożytnym Rzymie, wybierany spośród senatorów. Przypadało po sześciu trubunów na legion.

Wachmistrz- XVIII wieczny podoficer w kawalerii, odpowiadał stopniowi sierażantowi w piechocie.


     Oczywiście dowódcy mieli swoich pomocników i żołnierzy którymi musieli dowodzić. Ich także różnie nazywano w najróżniejszych zakątkach świata. Zebraliśmy więc garść informacji o szaraczkach, którzy mieli najbardziej przechlapane podczas kampanii wojennych.

Brankardier- dawny żołnierz-sanitariusz, który wynosił na noszach rannych z pola bitwy.

Dobosz- żołnierz który wybijał na bębnie takt marszu, sygnały do ataku itp, w Polsce od XVIII zwany był pałkarzem.

Drab- polski XV-XVI wieczny szeregowy piechoty, odpowiednik węgierskiego hajduka.

Giermek- młodzianin towarzyszący rycerzowi podczas jego wypraw, którego po odbyciu służby mianowano na rycerza.

Hasti- najmłodsi stażem członkowie legionu uzbrojeni w pilum i miecze.

Hawerz- polski XVI wieczny saper.

Hoplita- ciężkozbrojny żołnierz piechoty spartańskiej (VI-IV w. p.n.e)

Miecznik- średniowieczny urzędnik dworski, który taszczył przed władcą miecz jako odznakę władzy wojskowej.

Ordynans- szeregowiec przydzielany oficerowi by spełniać jego zachcianki.

Principes- starsi stażem członkowie legionu.

Szanckopnik- używana w wojsku polskim na początku XVI w. nazwa sapera.

Triarii- najstarsi i najbardziej doświadczeni weterani, członkowie legionu, którzy jako ostatni wykonywali swoje rzutu oszczepami.

Welities- nowicjusze w legionie, którzy jako pierwsi zasypywali przeciwnika swymi oszczepami.

     Jakby jednak nie było podział wojska to nie tylko mianowanie niektórych jego członków stopniami oficerskimi to również odpowiedzialność jaka przypadała danemu stopniowi. W końcu każdy dowódca czymś dowodzić musiał i nie mogło się w wojsku obyć bez podziału masy wędrujących żołnierzy w jakieś rozsądniejsze ugrupowania, które pozwoliłyby na sensowniejsze nimi kierowanie na polu walki. I tak od czasów najdawniejszych poczęto organizować wszelkiego typu jednostki, łącząc ze sobą żołnierzy wyekwipowanych w ten sam sposób. W ten sposób powstały pierwsze oddziały, które w późniejszych wojnach miały nielichy wpływ na przebieg toczonych bitew. Poniżej znajdzecie podobny jak poprzednio przekrój podziału wojska jaki powstał na przestrzeni wieków.

Ala- w starożytnym Rzymie początkowo skrzydło szyku bojowego z czasem jednak samodzielny oddział jazdy.

Batalia- Szwajcarski czworobok piechoty (XV-XVI w.) składał się od kilkunastu do czterdziestu tysięcy żołnierzy. Do czasu wynalezienia artylerii był bardzo ciężki do rozbicia.

Brygada- w XVI w nazwa zgrupowania kilku pułków lub regimentów. W Polsce na brygadę przypadały 23 regimenty po 500 żołnierzy w każdym.

Centuria- najmniejsza rzymska formacja bojowa licząca od 60-100 żołnierzy. Była dowodzona przez centuriona i wchodziła w skład legionów (stanowiła 60 centurii=1legion)

Enomotia- najmniejsza jednostka organizacyjna starożytnych wojsk greckich (licząca ok 32 hoplitów).

Falanga- w starożytnej Grecji, Macedonii i krajach hellenistycznych zwarty, wieloszeregowy szyk bojowy ciężko zbrojnej piechoty (hoplitów).

Kopia- najmniejsza jednostka taktyczna rycerstwa składająca się z rycerza na koniu, giermka, łucznika i pachołków. Kilkadziesiąt kopii tworzyły chorągiew bądź hufiec.

Kohorta- w starożytnym Rzymie oddział wojska (1)10 części legionu), piechoty, złożony z 3 minipułków (ok 600 żołnierzy); w okresie cesarstwa również jednostka wojsk posiłkowych.

Legion- w starożytnym Rzymie wyższa jednostka wojska, w początkach republiki - 4200 pieszych (ciężko i lekko zbrojnych) i 300 jazdy; dzielił się na 10 minipułków i 60 centaurii, walczył w falandze, pod koniec republiki i w okresie cesarstwa - 6000 ludzi; dzielił się na 10 kohort. Na skrzydłach legionu działa jazda składająca się z 300 jeźdźców.

Mora- największa jednostka organizacyjna wojska sprtańskiego (w IV wieku p.n.e.).

Paria- grupa składająca się z połączonych doraźnie chorągwi różnego typu przeznaczona do wykonania określonego zadania.

Pułk- jednostka XVI jazdy przejęta na wzór regimentu, składała się z chorągwi z czasem przekszałciła się w oddzielny oddział taktyczny z własnym zaopatrzeniem.

Regiment- odpowiednik pułku, składał się z chorągwi bądź kompanii.

Rota- nazwa oznaczająca chorągiew, od XVII najmniejszy pododdział wojsk cudzoziemskich składający się z 6 żołnierzy.

Sotnia(secina) - konny pododdział w wojskach kozackich odpowiadający szwadronowi, składał się z około 100 ludzi.

Szwadron- pododdział pułku kawalerii - odpowiednik kompanii piechoty.

Tumen- największa jednostka organizacyjna i taktyczna armii mongolskiej w XIII wieku.

Koordynacja działań.
     Podział wojska jaki rozwijał się na przestrzeni wieków miał przede wszystkim służyć dobrej koordynacji działań. Dlatego też dzielenie wojska na ogromne jednostki nie miało sensu gdyż takimi jednostkami bardzo ciężko się dowodziło. Oczywiście stratedzy planujący przebieg wojny nie zajmowali się planowaniem ruchu i celem jaki mają osiągnąć najmniejsze jednostki. Oni planowali cele jakie należy osiągnąć by zyskać przewagę w toczonej batalii. To podlegający im oficerowie planowali ruch coraz to mniejszych oddziałów i w ten sposób machina wojenna była w stanie osiągać zamierzone cele. Taktycy rozgrywali bitwy i potyczki w małej skali przyczyniając się do osiągania przewagi nad wrogiem. Każdy taktyk zlecał wykonanie zadania swojemu podwładnemu, ten wyjaśniał o co chodzi dowódcom coraz to mniejszych jednostek i w końcowej fazie tego łańcuszka zwykły żołnierz wiedział kiedy i w jaki sposób ma zaatakować swojego wroga. Dobra koordynacja działań, sprowadzanie w odpowiednim czasie posiłków i wysyłanie wojska w najbardziej czułe miejsca wrogich armii pozwalało odnosić zwycięstwa. Oczywiście równie ważna jak dobra koordynacja działań była panująca w wojsku dyscyplina.

Dyscyplina.
     Również na tym polu musieli wykazać się dowódcy poszczególnych jednostek. To od dyscypliny w głównej mierze zależało zwycięstwo podczas toczonych bitew. Wojsko nie zdyscyplinowane nie wykonywało odpowiednio rozkazów lub podczas przegranej uciekało w popłochu. Dobre zdyscyplinowane oddziały potrafiły się wycofywać zadając swoim wrogom straty, a nie uciekać w popłochu odsłaniając swoje plecy na ataki nieprzyjaciela. Dlatego też wprowadzano wszelkiego typu musztry mające na celu nauczyć żołnierzy odpowiedniego posłuszeństwa i zachowania na polu walki. Odpowiednio przeszkoleni ludzie potrafili siać śmierć i postrach w szeregach wrogiej armii i nie uginali się w chwili gdy szala zwycięstwa przechylała się na ich nie korzyść.



Rozdział VI - Bronie.

Bronie.
     Bronie są jednym z pierwszych narzędzi jakie udało się wymyśleć człowiekowi. Już na początku swego istnienia chciał on bronić się przed wszelkiego typu zwierzętami. Z czasem pojawiły się potrzeby walki miedzyplemiennej i tak przez epoki człowiek doszedł do takiej wprawy w zadawaniu śmierci bratniemu, że dziś może to robić w sposób bardzo masowy i skuteczny. Jakby jednak nie było Potrzeby armii zawsze były ogromne i to dzięki wynalazkom początkowo przeznaczanym na potrzeby wojska powstawały przy okazji i takie, które mogły służyć zwykłemu śmiertelnikowi. Na przestrzeni wieków pojawiło się wiele broni, które służyły jednemu celowi - zabijaniu. Poniżej chcielibyśmy przedstawić wam niektóre spośród niezmierzonej ilości różnych jej typów.

Broń biała.
     Pojęcie to obowiązuje dla każdego przedmiotu który odpowiednio skonstruowany jest przystosowany do rąk człowieka i umożliwia przy użyciu tylko własnej siły atakować i bronić się na polu walki. Niektóre z broni białych szczególnie zasłynęły w historii świata i są ze szczególną starannością przechowywane przez narody dla których stanowią relikwie. Najbardziej znanymi świętymi brońmi białymi były:

Zulfikar- miecz proroka, jest to święty miecz Islamu.
Caliburn- miecz króla Artura.
Balmung- miecz Zygfryda z pieśni Nibelungów.
Joyeuse- miecz Karola Wielkiego.
Durandal- miecz Rolanda.
Szczerbiec- miecz koronacyjny królów polskich.
Włóczniaśw. Maurycego - symbol władzy królów i cesarzy niemieckich.

     Podczas wieloletniej historii człowiek wytworzył wiele rodzajów broni białej. W różnych kulturach preferowano inne rodzaje broni, innymi się posługiwano i inne wytwarzano. Jednakże wszystkie istniejące bronie białe da się podzielić na: drzewcowe, katowskie, kolne, mysliwskie, obuchowe, sieczne, ceremonialne, reprezentacyjne oraz kombinowane.

Broń drzewcowa.
     Składała się z dwóch części. Pierwsza była to część drewniana, która służyła do trzymania i była czasami wzmacniana okuciami. Jej długość zależała od charakteru broni. Stosowanie drzewca znacznie obniżało koszt produkcji poszczególnych broni. Drugą częścią była metalowa końcówka o różnym przeznaczeniu /do kłucia, cięcia, uderzania, zachaczania/. Bronie drzewcowe były też znacznie lżejsze od metalowych dlatego większość z nich przystosowana była zarówno do walki w zwarciu jak i rzucania w przeciwnika.

Poniżej przedstawiamy wam wykaz broni drzewcowej stosowanej przez różne ludy zamiszkujące Ziemię.

Assagaj- rodzaj oszczepu, broń myśliwska i wojenna w Afryce.

Barda- staropolska nazwa halabardy.

Barta- berdysz z krótkim trzonkiem.

Berdysz- wielki szeroki topór o zakrzywionym ostrzu i długim drzewcu XVI?XVII w.

Darda- odmiana halabardy, której żeleźce składało się z grotu, toporka i haka.

Drzewo- staropolska nazwa kopii.

Dzida- lekka broń piechoty do kłucia.

Dziryt- odmiana krótkiej broni drzewcowej jeźdźców wschodnich do ciskania lub kłucia z bliskiej odległości.

Fremea- była przeznaczona do rzucania.

Gizarma- zakończona była grotem kłującym z hakiem.

Glewia- na końcu umieszczony był potężny nóż.

Halabarda- sieczno-kłująca często używana przez straże.

Hasta- długa, włócznia rzymska, o szerokim grocie w kształcie liścia.

Kopia- ciężka broń rycerzy konnych, z osłoną na dłoń.

Korseka- broń gwardzistów pałacowych.

Lanca- odmiana kopii, długie do 2,8 m drzewce z wąskim grotem i proporczykiem, używana przez jazdę (ułani, szwolożerowie).

Oszczep- lekka broń przeznaczona do rzucania.

Partyzana- posiadała żeleźce trójlistne z poprzeczką u dołu.

Pika- bardzo długa do 6 m.

Pilum- rzymska odmiana oszczepu.

Piszczel- prymitywna ręczna broń husytów.

Rajka- rosyjska odmiana włóczni.

Rohatyna- włócznia z hakiem przy grocie, używana w XVI-XVII w.

Runka- posiadała charakterystyczny grot w kształcie wideł XV w.

Sagaj- rodzaj oszczepu u ludów wschodnich.

Sarissa- odmiana piki.

Sierpbojowy - wzmocniony sierp osadzony na drzewcu.

Spetum- broń gwardzistów pałacowych.

Spisa- odmiana kopii używanej przez kawalerię.

Sulica- rosyjska odmiana oszczepu.

Szefelin- rodzaj broni kłującej (odmiana oszczepu, włóczni).

Szponton- odmiana partyzany.

Szydło- broń piechoty zakończona długim wielograniastym szpikulcem.

Broń obuchowa.
     Także zaliczana do broni drzewcowej, jednak jej sposób użycia (tzw. obsługa) jak i działania różnił się znacząco. Jest to rodzaj broni znany od najdawniejszych czasów bo aż z prehistori - przykładowy zaostrzony kamień, którym prehistoryk zdzielał w łeb przeciwnika. Później przyjęły się kamienne maczugi, drewniane, a potem połączenia, czyli młoty i inne tałatajstwa używane zarówno jako narzędzia jak i broń (wg. wagi). Ich działanie opierało się wyłącznie na sile fizycznej wojaka i ciężaru broni, po prostu im większe zestawienie obu cech dawało lepsze efekty. Nie była to broń szybka, ale za to najmocniejsza w działaniu. Raniono nią łamiąc kości, wgniatając zbroje, w zależności od miejsca trafienia. Czasem też obijano je ćwiekami, kolcami lub innymi dodatkami, aby zwiększyć impet i siłę uderzenia. W średniowieczu bronie obuchowe były już rzadziej stosowane, a ich ostateczny wygląd niewiele różnił się od tych dawniejszych. Po prostu ręka rzemieślnicza dokładniej ciosała kamienne fragmenty, drewno było wytrzymalsze i sposób wykonania także robił swoje. Najdłużej przetrwały młoty, których używano aż do późnego średniowiecza.

W świecie wytworzyły się takie odmiany broni obuchowych jak:

Bukryn- rosyjska odmiana maczugi.

Buława- reprezentacyjna, ozdobna odmiana maczugi noszona przez hetmanów.

Buzdygan- rodzaj maczugi wschodniej, ozdobnej i noszonej przez wysokich namiestników.

Czekan- broń obuchowo-sieczna na krótkim drzewcu, używana przez jazdę i służąca do rozbijania zbroi, głównie w XIV-XVIII w.

Cepbojowy - posiadał mocną końcówkę różnych kształtów.

Francisca- siekierka do miotania VIII w.

Kiścień- korbacz - prymitywna broń tatarska, kawałek ołowiu przywiązany rzemieniem do drewnianego trzonka.

Maczuga- najstarsza, ciężka broń obuchowa.

MłotLucerneński - posiadał długi grot z kolczastym obuchem.

Piernacz- krótka odmiana buławy używana przez Turków i Kozaków.

Siekiera- jedna z najstarszych broni obuchowych.

Świecznik- tzw. godendac, odmiana maczugi.

Wekiera- morgensztern - rodzaj maczugi z kolcami.

Broń sieczna.
     Najbardziej rozpowszechnioną była wszelkiego rodzaju broń sieczna i kłująca. To właśnie do tego gatunku należą najróżniejszego typu miecze, sztylety, topory. To właśnie ten rodzaj broni był najbardziej udoskonalany w celu zwiększania zadawanych przez niego ran i zmiejszenia jego wagi. To tym rodzajem broni można stosować najprzeróżniejszego typu cięcia, pchnięcia, parady i fortele. To broń sieczna i kłująca jak żadna inna pozwala na wspaniałą improwizację podczas walki. Wiek średniowiecza był wiekiem miecza, jego postać osiągnęła w tym momencie bardzo wysoki poziom. Istniały już wówczas setki najprzeróżniejszych rodzaji mieczy o różnorakim zastosowaniu. W dodatku jako jedyny rodzaj broni pozwalał on na bardzo przeróżny sposób walki i obrony (nadawał się doskonale do obydwu akcji), sztuka walki mieczem kultywowana jest od starożytności aż do dziś.

Podobnie jak poprzednio zaprezentujemy wam wykaz broni siecznych i kłujących używanych przez człowieka:

Bronie sieczne drzewcowe:
Bałta- barta - staropolska nazwa siekiery.

Kurhan- rosyjska odmiana topora bojowego.

Labrys- topór obosieczny (posiadający ostrza z dwóch stron).

Tomahawk- rodzaj siekierki do rzucania używanej przez Indian Ameryki Północnej.

Topór- ciężka, oburęczna broń piechoty i katowska.

Bronie sieczne metalowe:
Akinakes- krótki miecz z brązu obosieczny, z poprzeczną sztabką u końca rękojeści, używany był przez Scytów.

Augustówka- szabla typu karabeli z monogramem AR (Augustus Rex) na głowni, używana w XVIII w.

Bułat- szeroka szabla turecka - z perskiego pulad = stal.

Damast- kuta z kawałków stali w jedną całość szabla, która posiadała piękny efekt deseni.

Espada- nazwa miecza mauretańskiego.

Espadon- wielki dwuręczny miecz, używany w XV i XVI w.

Flamberg- miecz o głowni płomienistej (falistej), najczęściej typu espadonu, używany w XV-XVI w.

Gladius- rodzaj miecza rzymskiego.

Jatagan- rodzaj szabli tureckiej, od XVI w. bez jelca z rozdwojoną głownią.

Karabela- serpentyna - rodzaj szabli do dzisiaj stosowanej jako reprezentacyjna.

Karwasz- rodzaj krótkiej szabli.

Katana- jednosieczna szabla japońska o wygiętej główni z ozdobną rękojeścią.

Katera- długi, prosty miecz przywiązany do siodła wzdłuż konia, używany m.in. w husarii.

Koncerz- rodzaj miecza przeznaczony do kłucia.

Kord- zbliżony do tasaka jednosieczny miecz.

Langsaks- norweski miecz jednosieczny IX w.

Ordynka- zakrzywiona szabla tatarska w XVII w.

Pałasz- broń sieczna, pośrednia między mieczem a szablą, o klindze zwykle prostej, używana przez ciężką jazdę i dragonów do XVIII w.

Rapier- lekka odmiana miecza, nadająca się do cięcia i kłucia ze szczególnie rozwiniętą osłoną dłoni (gardą).

Schiawona- niemiecka odmiana rapiera.

Serpentyna- krzywa szabla używana przez jazdę polską (XVI-XVIII w.).

Skramasaks- jednosieczny, zakrzywiony nóż starogermański, uchodzący za europejski prototyp szabli.

Smyczek- odmiana szabli ormiańskiej.

Spatha- ciężki miecz rzymski, jednosieczny, szeroki, długości ok. 0,7 m, zastąpiony przez gladius.

Stricia- włoski rapier-koncerz przeznaczony tylko do kłucia.

Szabla- lżejsza od miecza podstawowa broń piechoty i kawalerii; przeznaczona do cięcia i kłucia, o głowni jednosiecznej. Nazwy części szabli: - Brzusiec - ostrze - część głowni tnąca (ok. 1/3 długości po zastawie); - Głownia - cały płat szabli przeznaczony do cięcia i kłucia; - Pióro - część tnąca przy końcu głowni (po brzuścu); - Płaz - strona boczna szabli (dwustronnie); - Szlif - boczne, skośne ścięcia płazu szabli; - Sztych - kłująca przednia część głowni (po piórze); - Tylec - strona tylna ostrza, nie tnąca; - Zastawa - część przy rękojeści (ok. 1/3 długości); - Zbrocze - rowek w płazie szabli.

Szpada- lekka broń o niedługiej cienkiej głowni przeznaczonej do kłucia, używana dawniej do pojedynków.

Sztokada- długa szpada z ostrym końcem.

Talwar- szabla indyjska o rękojeści w pełni metalowej, głowicy w kształcie płaskiego talerzyka z kolcem pośrodku i jelcu zamkniętym lub otwartym (XVII w.)

Tasak- diszak - krótki pałasz lub szabla, uzywana nazwa w Polsce w XVIII-XIX w.

Węgierka- rodzaj szabli wprowadzonej na Węgrzech.

Bronie sieczne krótkie:
Bagnet- cienki, długi sztylet nakładany na lufę broni palnej.

Baselard- rodzaj puginału z XIV w.

Daga (deka)- średniowieczna broń sieczna, krótki sztylet o szerokiej u nasady głowni, zwężający się ku końcowi.

Dirk- szkocka odmiana puginału.

Handżar- długi sztylet turecki zakrzywiony na końcu.

Khatar- hinduski puginał o rękojeści w kształcie drabinki i szerokiej głowni.

Kindżał- turecka odmiana zakrzywionego puginału.

Kopis- długi nóż zwany też Machairą.

Kord- używana początkowo nazwa krótkiego miecza, później - wszelkiej broni siecznej.

Kordelas- rodzaj długiego noża, używanego przeważnie do dobijania zwierząt.

Kordzik- krótki, wąski sztylecik z ozdobną rękojeścią i pochwą, noszony współcześnie do munduru galowego przez oficerów marynarki, lotnictwa.

Kozuka- nóż noszony w pochwie miecza japońskiego wojownika.

Kriss- sztylet malajski o wężykowatej klindze, zakończonej ostrym szpicem, posiadał bogato zdobioną rękojeść.

Kumia- rodzaj puginału marokańskiego.

Lewak- burderz w XV w. - puginał wykorzystywany w czasie walki na dwie ręce.

Puginał- miniatura miecza, obosieczny, przeznaczony głównie do kłucia w XVI w.

Saks- niemiecka odmiana noża bojowego.

Skramasaks- germański długi nóż bojowy do IX w.

Sztylet- krótka broń obronna jedno lub dwusieczna.

Tulich- staropolska nazwa puginału. Łuki.
     Broń kombinowana, znana jest od bardzo dawna. Dzięki nim możliwy stał się skuteczny i precyzyjny atak z dystansu. Zmieniało to oblicze prowadzenia bitew i umożliwiało stosowanie nowych, rozmaitych taktyk. Łuk składał się z drewnianej części (łuku) i cięciwy. Obydwa te komponenty wykonywano z najprzeróżniejszych materiałów.

Do tego dokładano strzały, początkowo kawałki prostych kiji zaostrzonych na końcu, potem doszedł do nich grot i lotki. Poszczególne części wykonywano na różne sposoby (groty miały inny kształt i były inaczej ostrzone, lotki układano w inny sposób).

Łuki były używane do 17 w. obecnie spotyka się je tylko w strukturach ludów plemiennych.

Kusze.
     Broń kombinowana, nieco młodsza od łuku. Składała się z krótkiego, mocnego łuku i łoża (uchwytu) wykonywanych najczęściej z twardszych, mocniejszych elementów. Strzał z łuku był precyzyjniejszy niż z łuku ponieważ wystrzał był powodowany mechanicznie (spust zwalniający cięciwe). Niknęło ryzyko przy ręcznym naciąganiu i trzymaniu cięciwy. Mimo to wadą kuszy było to, iż była ciężka, momentami nieporęczna i potrzeba było znacznie więcej czasu na załadowanie i ponowny wystrzał. Mimo to broń ta przyjęła się i była powrzechnie stosowana. Dzięki dużej sile była w stanie przebić każdą zbroję, a daleki zasięg pozwalał na prowadzenia skutecznego ostrzału.

Zbroje.
     Odzienie ochronne człowiek znał od prehistorii. Droga, jaką przeszło tworzenie coraz nowszych i doskonalszych pancerzy jest niezwykle kręta i skomplikowana, tak samo jak broni. Od początku bowiem istniała zależność, że wymyślano broń, potem zbroję, która dawała przed nią jak najlepszą ochronę, a to z kolei wymuszało stworzenie kolejnej broni. I tak w kółko. Zresztą ten schemat jest obecny i dziś, tylko że teraz chodzi o postęp technologiczny.

Zbroje wykonywano na początku z drewna, skór, potem wprowadzono już brąz, żelazo, a następnie inne metale i stopy. Najczęściej tworzono je z mieszanych materiałów. Ich postać była zróżnicowana, w zależności od tego przed jakim rodzajem obrażeń miały chronić. Układano je w kółka, łuski, płytki, płyty i pasy o różnych kształtach i wielkościach. Wszystko to miało służyć odpowiedniemu ułożeniu na ciele i wzmocnieniu współczynnika obrony.



Rozdział VII - Oblężenie.

     Wojna to nie tylko walka w polu. Wojna to również zdobywanie strategicznych miast, fortyfikacji i umocnień jakie wybudował na swoim terenie wróg. To są z reguły główne punkty, których osiągnięcie kończy zazwyczaj kampanie wojenne. Wiadomo przecież nie od dziś, że wojska odcięte od dostaw, pozbawione ośrodków władzy bardzo szybko upadają i rozpraszają się. Nie liczne tylko bardzo zdyscyplinowane armie potrafiły zaciekle walczyć przez wiele lat by odbić swoją stolicę i państwo z rąk najeźdźców. Dlatego też przed wyruszeniem na wojnę warto zapoznać się z umocnieniami, które należy wznieść by w spokoju móc przerzucić wielotysięczne armie na linię frontu i nie martwić się, że w tym czasie jakieś inne państwo podbija nam naszą stolicę.

     Zresztą obronność jest i była szczególnie ważną cechą świadczącą o potędze państwa. W większości przypadków państwa zazwyczaj najpierw brały się za budowę umocnień najważniejszych ośrodków władzy i przemysłu, dopiero później mobilizowały armie gotowe do podbojów.

Najstarsze fortyfikacje.
     Najstarszą znaną fortyfikacją wybudowaną przez człowieka było zarazem jedno z najstarszych miast świata, mowa tu o Jerycho położonym nad Morzem Martwym. Zostało ono założone jakieś 10.000 lat temu, natomiast niespełna 7.000 lat p.n.e. było już otoczone kamiennym murem o grubości 4 metrów i wysokości około trzech. Mało tego wewnątrz murów stał cud techniki budowlanej w postaci wielkiej wieży, której dolny zachowany do dziś fragment liczy sobie około 9 metrów wysokości. W środku tej kamiennej wieży istniały spiralne schody prowadzące na jej szczyt. Oczywiście porównując średniowieczne zamki z wysokimi basztami może nie jest to tak wielkie osiągnięcie. Jeśli jednak wziąć pod uwagę, że wieża i umocnienia powstałe wokół Jerycha, zbudowano w czasach w których na terenach do niej przylegających nie rozpowszechniło się jeszcze garncarstwo, wybudowanie jej było wielkim osiągnięciem.

     Innymi sławnymi budowniczymi fortyfikacji byli królowie mykeńscy panujący w Grecji. O okresie między XIV a XIII wiekiem p.n.e. owi władcy wznosili potężne mury wokół swoich miast i pałaców. Co ciekawsze mury budowano z tak wielkich ociosanych bloków skalnych, iż Grecy z okresu klasycznego uważali je za wybudowane przez cyklopów. Cytadele te już wtedy wyposażano w szereg 'tylnych wyjść' przez które niespodziewanie atakowano oblegających najeźdźców. Podczas ich budowy zwracano szczególna uwagę na zagwarantowanie dostępu do świeżej wody i budowane mury zazwyczaj obejmowały jakieś jej źródło (ewentualnie wykopywano podziemne tunele do tych źródeł prowadzące). Jednym z największych umocnień tamtych czasów były mury obronne wokół miasta Gla w Grecji, które miały długość ponad trzech kilometrów i obejmowały obszar o powierzchni kilometra kwadratowego.

Mury obronne.
     Dużo później gdyż dopiero w II wieku Rzymianie zaczęli stawiać pierwsze europejskie monumentalne umocnienia. W tamtych czasach nękani przez ciągłe najazdy barbarzyńców, Rzymianie doszli do wniosku, że najlepszą formą obrony przed nimi będzie fizyczne się od nich odgrodzenie. Cesarz Hadrian (117-138) wybudował więc wielki mur ciągnący się w poprzek południowej Szkocji. Mur Hadriana miał długość 190 km, niemal cały wybudowany był z kamienia, był wysoki na pięć i pół metra oraz szeroki na conajmniej trzy, tak aby mogli po nim maszerować ramię w ramię dwaj żołnierze. Po obu stronach muru wykopana była dwudziesto metrowa fosa wzdłuż której (po południowej części muru) ciągnęła się droga łącząca oddalone od siebie co 1.5km forty obsadzone żołnierzami. Co ciekawsze żołnierze stacjonujący w owych portach porozumiewali się ze sobą za pomocą prostych sygnałów świetlnych (jeden prototypów telegrafu).

     Oczywiście wszystkie europejskie mury bledną przy Wielkim Murze wybudowanym w Chinach. Jego zasadnicza część ma 3440 km, a liczne odgałęzienia jeszcze 2980 km. Jest to największe ludzie dzieło sprzed XX wieku, które można dziś oglądać z kosmosu.

Początkowo Wielki Mur miał postać ziemnych umocnień zbudowanych przez władców północnych królestw w IV wieku p.n.e. aby zapobiec najazdom nomadów ze stepów Azji Środkowej. Z czasem zaczęto wznosić fragmenty z kamienia przekszałcając i dobudowując coraz to nowe jego odcinki. Budowla była wznoszona przez kilka panujących dynastii chińskich cesarzy. Mur swój ostateczny kszałt przybrał pod koniec XV wieku za czasów panowania władców z dynastii Ming. W tamtych czasach jego wysokość przekraczała 12 metrów, a grubość dochodziła do 9,5. Oprócz samego muru wybudowano 25 000 wież strażniczych rozmieszczonych w odległości dwóch strzałów z łuku. To co możemy zobaczyć dzisiaj jest tylko pozostałością po czasach świetności dawnych Chin, które pomimo tak wspaniałej budowli nie zabezpieczyły się całkowicie przed najazdem i w 1644 roku przeżyły inwazję Mandżurów.

Zamki i forty.
     Zamki jako takie zaczęły powstawać znacznie później niż mury obronne. Do jednych z pierwszych zamków zaliczyć można pałac Enda Mikael w Aksum w Etiopii. Budowla powstała w pierwszym wieku n.e., w jej centrum znajdował się budynek o charakterze zamku z czterem kwadratowymi wieżami. W Europie pierwsze zamki zaczęły powstawać dopiero w X wieku w Hiszpanii, później Francji. Spełniały rolę prywatnych fortec i były wznoszone na wzór bizantyjskich budowli. Pierwotnie budowane były z ziemi i drewna by chronić dostojników wraz z rodzinami i żołnierzami przed najazdami wikingów. Co ciekawsze to właśnie wielki wódz wikingów Wilhelm Zdobywca wybudował najciekawszy zamek średniowiecza, który zabrał ze sobą gdy w 1066 wyruszał na podbój Angli. Początkowo zamek ów (powiedzmy fort) wykonany był z ociosanych bali drewna, które załadowane na statek i przetransportowane do Angli pozwoliły Wilhemowi w ciągu jednej nocy postawić sobie bezpieczną bazę wypadową na terenach wroga.

     W późniejszych wiekach zaczęły powstawać prawdziwe zamki wznoszone z kamienia, z grubymi i wysokimi murami obronnymi, których wiele pozostało do dnia dzisiejszego. Jednakże oprócz wyżej wspomnianych umocnień istniało też szereg innych, które w połączeniu z nimi lub samodzielnie stanowiły dobrą barierę przed atakami nieprzyjaciela.

Wilcze doły.
     Budowa zamków i wszelkiego typu umocnień bardzo podnosiła obronność stacjonujacych w jej murach oddziałów i ludności. Jednakże nie tylko wysokie mury stanowiły zabezpieczenie przed najazdem wroga. Do zabezpieczania przedpola takiego umocnienia na którym można było prowadzić walkę nadawały się m.in. wilcze doły. Okazały się znakomitym zabezpieczeniem przed natarciami wrogiej kawalerii, były to specjalnie wykopane i zamaskowane otwory w ziemi, niewidoczne dla szarżującego przeciwnika. Niektóre z nich dość płytkie (0.5 m), ale szerokie uniemożliwiały szarżę wrogich formacji. Z czasem doły te powiększano i poszerzano, a nawet zalewano wodą.

Fosy.
     Pod murami obronnymi by uniemożliwić ustawienie drabin po których możliwy byłby abordaż wrogich żołnierzy zaczęto budować głębokie i szerokie fosy, które najczęściej zalewano wodą. Fosy te broniły nie tylko przed abordażem, ale nie pozwalały stosować ciężkich machin oblężniczych. Z czasem po wynalezieniu zwodzonych mostów zdobycie fortyfikacji otoczonej fosą sprawiało dość duży problem. Zazwyczaj mury otoczone fosą były budowane na lekkich wzniesieniach, które bardzo utrudniały odpowiednie rozpędzenie potężnych taranów.

Palisady.
     Palisady były jedną z najwcześniejszych odmian murów obronych. Budowane były z ostro zakończonych drewnianych bel, które uniemożliwiały nagły atak szturmem wrogiego wojska. Wdrapania się na palisadę przysparzało nie raz wiele trudu, bólu i nie jeden żołnierz na niej poległ.

Wały ochronne.
     Podobnie jak palisady otaczały miasta, forty i inne ważne ośrodki. Zbudowane były z ziemi nasypywanej i utwardzanej wbitymi poprzecznie balami drewna. Razem z palisadą stanowiły pierwowzór późniejszym murów kamiennych.

Płot.
     Płoty i wały podobnie jak palisady wznoszone były wokół wiosek, miast, fortec itp. Ich zadaniem było powstrzymanie szturmu wrogiej armii. Były to najczęściej ostro zakończone grube konary drzew powbijane w odpowiedni sposób w pewnej odległości przed właściwymi umocnieniami. Nie można było bez strat przebiec przez płot, a przebicie się przez niego zajmowało trochę czasu (była to dawna odmiana drutu kolczastego).

Co dalej?
     Oczywiście umocnienia, które wymieniliśmy powyżej nie stanowiły ochrony idealnej gdyż takowe nigdy nie istniały. Bardzo często zdarzało się, że wrogie armie z wielkimi stratami przebijając się przez takie umocnienia podchodziły w końcu po mury/wały obronne. Jak wtedy radzili sobie żołnierze zamknięci we wnętrzu swych umocnień?

Bynajmniej nie siedzieli biernie i nie czekali aż śmierć po nich przyjdzie. Zawsze nawet podczas pierwszych ataków urządzano wypady na wroga. Szybkie podjazdy, które zadawały maksymalnie wiele szkód i wracały w bezpieczne otoczenia murów. Gdy jednak wróg podszedł na tyle blisko iż możliwy był jego ostrzał z łuków i kusz wcale sobie bełtów i strzał nie żałowano. Wiadomym było, że im więcej zginie na początku tym mniejsza szansa, że zdobędą fortyfikację. Dlatego też zazwyczaj na murach i wałach stały doborowe jednostki strzelców, które zasypywały wroga gradem pocisków. Gdy podchodził on już pod same umocnienia wtedy zrzucano na niego ciężkie kamienie i zalewano gorącą smołą. Na wszelkie możliwe sposoby starano się powstrzymać atakującego najeźdźcę i każdy sposób był dobry.

Magia.
     Jeśli uwzględnić ten aspekt w obronności to pole do popisu zdecydowanie się powiększa. Oczywiście dzięki magii można roztoczyć wielkie bariery ochronne, które nie przełamią się pod naporem zwykłej armii. Dzięki magii można łatać powstające dziury w murach. Magią można też sprowadzić straszliwe burze, które rozmiękczą glebę i uczynią ją nie przejezdną. Można też zasypywać wroga z bezpiecznego miejsca gradem kul ognistych, błyskawic oraz trujących chmur. Magia jak żadna inna dziedzina nauki daje możliwości, które nie śniły się nawet największym budowniczym umocnień, bo niby jak na przykład zaatakować zamek, którego nie widać? Możliwości jest sporo, a wyobraźnia niezmierzona się zdaje, nie będziemy więc wymieniać tu wszelkiego typu kombinacji czarów które można by użyć w celu zwiększenia obronności. Jeśli jesteście zainteresowania zastosowaniem tej sztuki do ochrony jakiś budowli popuśćcie wodze fantazji, gdyż dzięki magii wszystko jest możliwe.

Oblężenie.
     Posiadając wspaniałe umocnienia można czuć się bezpiecznie w ich wnętrzu. Zdarza się jednak tak, że wroga armia jest na tyle uparta iż nie odpuszcza. Gdy wie, że nie ma szans na dostanie się do środka, zawsze pozostaje jej możliwość rozbicia namiotów i próba przetrzymania mieszkańców w środku. Co począć w takim przypadku?

Z jednej strony ważne jest odpowiednie zaopatrzenie obleganej budowli. Gdy fortyfikacja nie ma dostępu do świeżej wody na pewno długo się nie utrzyma. Dlatego już od czasów najdawniejszych podczas budowy umocnień zwracano szczególną uwagę na źródła wody. Najlepszą z możliwych sytuacji było wybudowanie umocnienia bezpośrednio wokół jakiego źródełka. W ten sposób nie było możliwości odcięcia ludności i żołnierzy od ciągłej dostawy świeżej wody. Niestety czasami ukszałtowanie terenu na to nie pozwalało. Wówczas najczęściej budowano długie podziemne korytarze, którymi można było się dostać do czystego źródła wody. Oczywiście gdy sekret takich przejść wpadał w ręce wroga sprawa bardzo się komplikowała.

Z drugiej strony oblegając jakieś umocnienia należy przede wszystkim rozejrzeć się za sposobem odcięcia obrońców od dostaw świeżej wody. Bywało w historii nie jedno krotnie, że oblegające armie zatruwały dopływające do umocnień podziemne źródła i w ten sposób zmuszały broniących się do kapitulacji. Odkrycie podziemnych tuneli prowadzących do miasta również nie jedno krotnie skracało czas oblężenia o wiele dni/tygodni.

     Oprócz wody trzeba także coś jeść. Niestety, ale bardzo rzadko umocnienia zamykały w sobie też pola uprawne zdolne do produkowania niezbędnej żywności. W tym względzie można liczyć z reguły tylko i wyłącznie na zapasy, które uda się zgromadzić przed oblężeniem. We wnętrzu umocnień powinny istnieć spichlerze, które przechowywały by jakieś zapasy pożywienia (ziarno, mąkę, suszone mięso itp). Dobrze zaopatrzone w pożywienie i wodę umocnienie, może wytrzymać wiele tygodni przez które na pewno (powiedzmy) zjawi się odsiecz niosąca wybawienie.

Machiny oblężnicze i jednostki bojowe.
     Podczas oblegania wrogiego umocnienia można wykorzystać wiele różnych szutczek i machin, które umożliwią szybsze rozprawienie się ze schowanymi za murami żołnierzami.

Czołgi.
     Jedną z najwcześniejszych machin wojennych były asyryjskie czołgi, powstałe w okresie pierwszego tysiąclecia p.n.e. Były to wielkie machiny wojenne poruszające się na czterech, bądź sześciu kołach. Pokryte były plecionką z wikliny, która chroniła załogę przed atakami nieprzyjaciela. Na przodzie takiej machiny mocowany był zazwyczaj taran do kruszenia murów bądź gigantyczne dzidy służące do wydłubywania z murów skruszonych kawałków. Z czasem asyryjczycy wymyślili pierwszy wóz pancerny, który posiadał umocowaną u góry platformę na której przebywali łucznicy. Wozy te były niejednokrotnie wyposażane w pojemniki z wodą niezbędnie do natychmiastowego gaszenia zapalających pocisków wystrzeliwanych przez wroga. Niestety przez ich wielką masę i siłę jaką należało włożyć w ich poruszanie asyryjczycy zrezygnowali z tego pomysłu na rzecz szybszych i bardziej ruchliwych jednostek.

     Także w Chinach w XII oraz XIII wieku wykorzystywano czołgi do walki z najeźdźcami (wojny z Tatarami). Dzięki zastosowaniu opancerzonych żelazem wozów możliwe było powstrzymanie tatarskiej szarży.

     Później w latach 1420-1431 w Czechach chłopska armia po raz pierwszy na większą skalę wykorzystała wzmocnione blachą wozy, które posiadały szczeliny umożliwiające prowadzenie ostrzału wrogich formacji. Dzięki zastosowaniom czołgów licząca niespełne 25 000 ludzi chłopska formacja pokonała liczącą przeszło 200 000 żołnierzy armię cesarską.

Tarany.

     Tarany stały się bardzo popularnym środkiem do niszczenia wrogich bram (rzadziej murów) w umocnieniach. Zazwyczaj były to wielkie kłody drewna zaostrzone na jednym końcu przymocowane do poruszającej się na kołach platformy. Tarany pchane były przez kilku do kilkunastu żołnierzy i z rozpędem przebijały się przez wielkie drewniane bramy.

Katapulty.
     Katapulta została wynaleziona około roku 399 p.n.e. na zlecenie Dionizjusza Starszego przygotowującego się do wojny z Kartaginą. Początkowo były to machiny miotające strzałami znacznie dalej niż najsilniesi nawet ludzie. W późniejszych latach dzięki wykorzystaniu trwalszych lin możliwe było budowanie katapult (za sprawą Filipa II), które potrafiły miotać czterometrowe strzały. Były one dwa razy większe od tych stosowanych w katapultach Dionizjusza. Z czasem przebudowano je w sposób, który umożliwiał nie tylko miotanie wielkimi strzałami, ale i ciężkimi kawałkami skał. Jedną z pierwszych większych katapult zbudował Archimedes z przeznaczeniem na pokład wielkiego okrętu Syrakuzy będącego własnością tyrana Hierona II. Katapulta Archmidesa mogła miotać 80 kilogramowe kamienne pociski na odległość 180 metrów, które w przypadku trafienia we wrogi okręt bez problemu go zatapiały.

     Rozwój katapult postępował bardzo szybko i już w 200 roku p.n.e. oblegający zyskali przewagę nad obleganymi. Aby obronić się przed kamiennymi pociskami ważącymi około 170 kg należało budować kamienne mury, których grubość przekraczała 4.5 metra.

     Rzymianie w swoich katapultach bardzo często zamiast kamieni stosowali żelazne 70 cm strzały, które wystrzeliwali na odległość 650 metrów. Rzymskie katapulty jako jedne z pierwszych umieszczane były na urządzeniach poruszających się na kołach co pozwalało szybko przenosić je z miejsca na miejsce.

     Mniej więcej w tym samym czasie gdy Rzymianie korzystali ze swoich katapult Chińczycy wymyślili pierwszą kuszę, która była zdolna wystrzeliwać bełty na odległość 200 metrów.

     Około 100 roku p.n.e. Dionizjusz z Aleksandrii wynalazł pierwszą samoładującą się i szybkostrzelną katapultę. Jego wersja tej machiny potrafiła miotać strzałami na odległość 180 metrów lecz niestety po zainstalowaniu i rozpoczęciu ostrzału nie była możliwa zmiana kierunku wystrzeliwania pocisków.

     Ponownie Chińczycy w XI lub XII wieku pokazali swój kunszt konstruktorski budując przenośną podręczną szybkostrzelną kuszę, która miotała bełtami na odległość 70 metrów. Była to broń na tyle skuteczna, że oddział 100 ludzi wyposażonych w owe kusze potrafił w ciągu 15 sekund wystrzelić około 2000 bełtów. W tamtych czasach duże kusze donosiły do 1 km, małe trafiały w cel oddalony o 450 metrów, a Chińscy kusznicy siali postrach na polach bitew.

     Pomysłowość ludzka nie znała granic, a jeden człowiek zwany Archimedesem dzięki swoim wynalazkom tak podniósł obronność Syrakuz na Sycylii, że potężna armia rzymska była wobec nich całkowicie bezsilna. Standardem było miotanie w podbiegających żołnierzy wszelkiego rodzaju bełtami i pociskami z katapult. Nowością za to były ogromne machiny podobne do dziesiejszych żurawi, które wychylały się z za murów i dosłownie zmiatały ogromnymi belkami nacierających żołnierzy. Szczytowym osiągnieciem było wybudowanie tzw. 'Szponów' przez Archimedesa. Była to potężna machina która potrafiła unosić w powietrze całe statki wraz z załogą przy każdej próbie wejścia do portu. Nie jest jasne w jaki dokładnie sposób one funkcjonowały wiadomo jednak iż nie potrafiły się im oprzeć wielkie rzymskie okręty. Podobno dzięki ogromnych hakom, które wbijały się w pokłady okrętów możliwe było za pomocą dźwigni ich uniesienie, a następnie gwałtowne rzucenie na skały bądź wodę co definitywnie je niszczyło. Przeciwko nim nie pomogły nawet ogromne katapulty, które musiano ustawiać na ośmiu związanych ze sobą okrętach będących na wyposażeniu Rzymu. Dzięki zastosowaniu tak wymyślnych machin Syrakuzy były oblegane przez ponad dwa i pół roku.

Miotacze ognia.
     W 647 roku ówczesny Konstantynopol był oblegany przez armię kalifa z Damaszku. Na nieszczęście oblegających syryjski chemik i architekt Kallinikus wynalazł tzw. ogień grecki. To dzięki jego zastosowaniu Bizancjum przez niemal osiem wieków było wolne od zagrożenia ze wschodu. Dzięki wynalezieniu mikstury, której skład był niezwykle tajny, możliwe było podpalanie wrogich pływających jednostek poprzez obrzucanie ich pociskami zawierającymi tajemniczą ciecz. Ponieważ ogień grecki składał się w pewnej części z benzyny płonąc unosił się na wodzie i podpalał kadłuby wrogich jednostek. Do oblewania okrętów używano także zaawansowanych pomp, które ziejąc stumieniami ognia odbijały się negatywnie nie tylko na jednostkach, ale i na moralach załóg wrogich armad.

Granaty.
     Na tym polu oczywisty prym wiedli Chińczycy, którzy jako pierwsi wynaleźli proch. Chociaż pierwszych granatów używała armia bizantyjska podczas wielkich krucjat religijnych. Około roku 1000 n.e. granatów wykonanych ze szkła lub ceramiki wypełnionych gazoliną używali obrońcy obleganych miast. Stosowali je również przeciwnicy wystrzeliwując potężne pociski zapalające budowle wewnątrz murów obronnych. Dopiero w 1127 roku Chińczycy podłapali patent na produkcję granatów i zamiast płynów umieszczali oni w ich wnętrzu proch. Chińskie granaty wykonane były z gliny, poźniej metalu i z obowiązkowym lontem umożliwiającym ich odpalenie.

Podstępy.
     Jednakże nie tylko zaawansowana technika umożliwiała zdobywanie wrogich umocnień. Zdarzało się, że do przebicia się wystarczał podstęp lub chwila nie uwagi obrońców. Przykładem może posłużyć tu wspaniały koń trojański, który przyczynił się do upadku fortecy zwanej Troją. Zdarzało się, że atakujący na długo przed przystąpieniem do oblężenia wysyłali do miasta swoich szpiegów, którzy mieli za zadanie np. zatruć zapasy lub zniszczyć źródła świeżej wody. Sabotaż był dobrą metodą na bezbolesne zdobywanie wrogich umocnień.

     Oczywiście gdy zabrakło pomysłów na sprytne zdobycie oblężanego obiektu posuwano się do bardziej drastycznych środków i urządzano szturm na wrogą fortyfikację. Co prawda podczas takiego szturmu wielu żołnierzy traciło życie, jednakże na wojnie cel uświęcał środki i jeśli nie było innego wyjścia trzeba było zginąć.

     Podczas wszystkich niemal oblężeń stosowano bardzo drastyczne środki mające na celu wykurzenie obrońców z umocnień. Obrzucano ich więc za pomocą katapult wszelkiego typu zwłokami zwierząt, poległych żołnierzy w celu obniżenia moralów stacjonujących tam jednostek bądź rozniesienia choroby, która zajęła by się 'walką od wewnątrz'. Brutalność ludzka nie znała granic i bardzo często walka pomiędzy ludźmi była bardziej brutalniejsza od tej prowadzonej przez zwierzęta.



Rozdział VIII - Magia.

     O tym zagadnieniu jako takim możecie sobie nieco poczytać w tym numerze (patrz art. 'O magii na wojnie' by Khazis). Ponieważ jest to rzecz typowa dla światów fantasy, naturalną koleją rzeczy będzie ona w jakiś sposób obecna. W jak wielkim stopniu to zależy tylko od nas, ale zapoznajmy się z kilkoma ważnymi aspektami obecności magii na wojnie.

Magowie.
     Podstawowe zastosowanie - jednostka bojowa, obronna bądź wspomagająca. Ogólnie jednak chodzi o sformowanie grupy wtajemniczonych jako jednostki rządzącej się tymi samymi prawami co wszystkie pozostałe. Może się wam to wydać nieco dziwne, oddział magów maszerujących na wojnę, ale pamiętajcie, że jeżeli chcemy ich wprowadzić to logicznie rzecz biorąc tak właśnie powinniśmy to zrobić. Ewentualnie jako jednostki specjalne (patrz dalej). Najciekawsze jest jednak ich zastosowanie. Mogą oni bowiem walczyć na wiele różnych sposobóe, bronić się na tyle samo, czy leczyć w równie skutecznym stopniu. W dodatku są samowystarczalni i jeszcze doskonale nadają się na artylerię. Taka uniwersalna paczka wtajemniczonych, która może nieźle namieszać przeciwnikowi. Inna sprawa, gdy występują oni po stronie wszystkich walczących stron. Ich wykorzystanie musi być ostrożne, bo jesli pokusimy się o zbyt wiele możemy zamiast wojny zrobić wojnę magów, a co wtedy?

Kapłani.
     To drugi rodzaj wtajemniczonych, którzy powinni być obecni na wojnie. Warstwa klerów jako takich z wojną związani byli zawsze. Bądź to w charakterze wyłącznie religijnym, bądź wręcz przy mieczu. A jeśli dodać, że w grach fabularnych dojdzie im możliwość posługiwania się magią to z pewnością znajdą swoje miesjce na polu bitwy. Słyną przecież ze swoich niezwykłych zdolności leczniczych, a takowe cosik na wojnie może być bardzo, ale to bardzo przydatne.

Inna sprawa jeżeli weźmiemy pod uwagę wiarę i wyznanie kapłanów. Czy jeśli kapłani będą wyznawcami jednego boga, a mimo to ich świątynie znajdować się będą na terenie państw, które krzyżują miecze to co wtedy? Czy zachowają neutralność? Czy może staną za którąś ze stron, którą uznają za słuszną? Warto odpowiedzieć sobie na te pytania i solidnie przemyśleć tę sprawę bo co jak co, ale kościół taki czy inny miał niebagatelny wpływ na wojsko, chociażby ze względu na morale. Żołnierze zupełnie inaczej walczą w imię czegoś, a inaczej tak tylko. Wiele pytań, ale odpowiedzi musicie poszukać sami.

Leczenie.
     Leczenie na wojnie to rzecz nieco hmmm... dziwna? Bo przecież wiadomo, niby opatruje się rannych, ale i tak znacząca większość z nich niegdy już nie stanie na polu bitwy. Jeżeli dojdzie nam magia i jej lecznicze zastosowania ten schemat ulegnie całkowitej zmianie.

Wyobraźcie to sobie - z pola bitwy odprowadzano by rannych, którzy wchodzili by do namiociku z kapłanami, zostali uzdrowieni i znowu do walki! Bitwy mogłyby się toczyć o wiele, wiele dłużej. To z kolei wymusiło by kolejną rzecz - walczono by jak najzacieklej, aby tylko zabić. Czujecie klimat? Strach pomyśleć ile bitew i wojen w naszej historii potoczyłoby się inaczej, gdyby ludzie znali wtedy dzisiejsze sposoby leczenia. Zmiany były by raz że niewyobrażalne to dwa, że nieuniknione. Trzeba by się liczyć z wieloma nowymi czynnikami, doszły by przecież nowe elementy. Wojna nabrałaby innego wymiaru. W światach fantasy często ten motyw pomija się, uwzględniając magię jako neutralną siłę, która nie miesza się aż w tym stopniu. Po to tylko, aby nie przesadzić. Ten aspekt także należy sobie przemyśleć i zastanowić się dobrze nad tym jaką rolę będzie miała w naszym świecie magia, jesli chodzi o leczenie.

Magiczne machiny wojenne.
     Teraz coś z innej beczki. Jak myślicie - czy możliwe jest zbudowanie jakiejś magicznej broni? Takiej, która nadaje się do działań wojennych? Taka powiedzmy... armata? I nie chodzi tu wcale o użycie prochu. Maszyny zdolne miotać magiczne pociski, machiny które mogą wykorzystywać ludzie nie za bardzo obcykani jeśli chodzi o umiejętności magiczne. Takie właśnie magiczne machiny wojenne. Oczywiście jest to możliwe bo na pewno znajdą się tacy wtajemniczeni zdolni coś takiego stworzyć. Weźmy nawet namiastki czegoś takiego - czat typu Magiczny Strażnik. Coś co stoi i broni dostępu za pomocą powiedzmy... kul ognia. To teraz mała przeróbka i wychodzi nam... Magiczny Wojownik. Chodząca maszyna do zabijania, a jeśli dorzucimy ich jakoś więcej (całe formowane oddziały!) to to co możemy uzyskać może przyprawić o lekki zawrót głowy. Ich zastosowanie może znów bardzo szybko zaburzyć równowagę walczących stron i znowu możemy mieć wojnę magów. Ale machiny wojenne, których używa się do oblężeń (patrz dalej) takie jak katapulty. Co powiecie na pociski, które zostały odpowiednio wzmocnione magią? Przy uderzeniu zamiast samego impetu głazu dochodzi jeszcze... wybuch, pożar... trucizna? Możliwości są wprost nieograniczone i możemy tutaj się pokusić o bardzo niezwykłe zastosowania magii do działań wojennych. Pytanie tylko w którym momencie przesadzimy...

Nekromancja.
     To już jest całkowite przegięcie. Ten rodzaj magii, chociaż mało powrzechny to jednak daje dosyć ciekawe możliwości. Wyobraźcie sobie teraz toczenie się bitwy, jeśli obie strony mają dostęp do tego rodzaju magii. Zabici natychmiast powstają z grobu w takiej czy innej formie i ponownie stają w szeregu. A gdyby znowu zginęli to nic nie stoi na przeszkodzie, aby nie powtórzyli swojego 'niezwykłego wyczynu'.

Dołączcie do tego leczenie, jako pośrednią formę. Najpierw wszystkich rannych się magiczne leczy, a w razie gdyby zginęli - ożywia! Robi się z tego niemal paranoja! Pomyślcie nad tym i wyobraźcie sobie co to robi ze słowem równowaga! Jeżeli wprowadzimy nekromancję i magię lecznicza na pole bitwy to się dopiero porobi. A przecież jest to jak najbardziej realne. Przecież takowy nekromanta spokojnie może być przywódcą hordy bestiołaków, albo jakiegoś innego tałatajstwa. Z tym że oni będą dłużej walczyli, niż ich przeciwnicy (rzadziej sie jakoś zdarza trafić na dobrego nekromantę;). Wykorzystanie wtórne tego samego żołnierza ponownie zmienia oblicze toczenia wojny. Wszystko nabiera nowych kolorów, zaczynamy wchodzić na niebezpieczne grunty fantasy, gdzie łatwo minąć pewną granicę, zwaną logiką...

Czary ofensywne.
     Magia bojowa, że się tak wyrażę to podstawowe wykorzystanie jej na wojnie. Nie chodzi jednak o to, że jakowyś mag stanie na szczyscie wzgórza i palnie jakąś błyskawicę. Chodzi o coś takiego jak czary masowego rażenia. Taka kula ognia czy może deszcz meteorów. Jeden wtajemniczony, a potrafi naraz zaatakować wielu przeciwników. Czyli powiedzmu 100 magów może w ciągu chwili zaatakować powiedzmy 1000? Kilka tysięcy? Zakładając że każdy sięgnie dziesięciu chłopa stojących w zwartym szeregu... To już nie jest bitwa. To jest rzeź. Jeżeli w dodatku wykorzystamy magię defensywną (patrz dalej) do ufortyfikowania pozycji to przeciwnik pozbawiony odpowiednich środków (innych wtajemniczonych;) jest bez żadnych szans. Nawet nie podejdzie na wystarczającą odległość, aby móc rozpocząć walkę. Ale kula ognia i deszcz meteorów to bania. Co powiecie na... trzęsienie ziemi? Owszem, jest to czar wysokopoziomowy, ale weźcie pod uwagę, że gracze grający wtajemniczonymi mogą ów poziom posiadać. A przecież staną po którejś ze stron, nieprawdaż?

Czary defensywne.
     Tego rodzaju magię można także bardzo przydatnie wykorzystać. Na początek tarcze ochronne przeciwko wrogim łucznikom/kusznikom czy innym oddziałom dalekiego zasięgu. To już daje niebagatelny plus - wyłączenie z walki tego rodzaju wojsk do momentu walki w zwarciu. Wystarczy. A skoro walka w zwarciu to może jakieś osłony/magiczne zbroje/kopuły i inne tego typu czary. Wszystkie one są proste, a jednak niebagatelnie podnoszą odporność oddziałów. Można by nawet pokusić się o taki wyczyn jak powstrzymanie szarży ciężkiej kawalerii...

Tyle jeśli chodzi o ochrone przeciwko konwencjonalnym formom ataku. Ale oprócz tego czary defensywne stanowią podstawową i zarazem jedyną formę obrony przeciwko magii ofensywnej. Świat magii w systemach jest bowiem tak podzielony, że na każdy czar bojowy istnieje lekarstwo, jakiś sposób ochrony przed jego działaniem. Na ognisty pocisk jest ochrona przed ogniem. Stanowi to o pewnym wyrównaniu sił, ale tylko jeśli obie strony dysponują tą samą ilością magów. Ciekawe - nawet jeśli chodzi o tak wyspecjalizowane jednostki jak magowie nadal liczy się ilość...

Czary wspomagające.
     To ostatnia grupa czarów jakie znajdą, może nie bezpośrednie, ale zawsze, zastosowanie na wojnie. Dają one bowiem dostęp do wyczyniania wielu dziwacznych rzeczy, mogą pomóc taktykom, strategom, szpiegom jak i zwykłym żołnierzom. Wystarczy nieco pomyśleć nad ich ciekawym zastosowaniem (patrz art. O magii na wojnie) i są od razu gotowe do wprowadzenia. Takie czary jak lewitacja, telekineza czy teleportacja doskonale sie do tego nadają. Lewitujemy coś ciężkiego na łeb przeciwnika, porażamy telekinetycznie wroga obniżając jego morale czy teleportujemy naszych tuż za plecy przeciwnika...


Khazis i Corwin.
komentarz[0] |

Komentarze do "(NIE) WIELKI PODRĘCZNIK O WOJNIE."



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.

   Sonda
Aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta.
Tutaj możesz zobaczyć stare ankiety.

   Top 10
   Gra paragrafo...
   100 POMYSŁÓW ...
   Średniowieczn...
   Wojownik na s...
   Seks i erotyk...
   Tworzenie Pos...
   Kobieta w fan...
   100 POWIEDZON...
   Sklepik z 100...
   Jak poderwać ...

   ShoutBox
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal

Strona wygenerowana w 0.059625 sek. pg: