Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
Sława, a radość z grania.
Ilekroć Twoi gracze, mistrzu, kończą jakowąś przygodę, czy to było uratowanie goblina od zjedzenia, czy zjedzenie księżniczki na zawodach otrzymują przyznane od Ciebie punkty doświadczenia i wszyscy są happy. Tak dzieje się raz za razem, po kolei i na okrągło. Aż w końcu nadchodzi wielkimi krokami moment, kiedy gracze osiągają wysoki poziom swoich postaci, z plecakami pełnymi od skarbów, z doskonałą magiczną bronią. Jest to nieuniknione, no chyba, że wcześniej gdziesik ich zatłukli, ale przyjmijmy pierwszą wersję.
Więc po przemierzeniu całej krainy wzdłuż i wszerz, po zabiciu setek potworów okazuje się, że za każdym razem gracze grając trafiają do nowego, nieznanego miejsca, pełnego nowych potworów. Dziwne no nie? A w dodatku to idzie w obie strony - to nie tylko gracze napotykają nowe miejsca, ale także miejsca napotykają nowych graczy. Może brzmi to głupio, ale chodzi mi o kwestię sławy w grach fabularnych. Motyw często zaniedbywany, bo coś mi się wydaje, że rzadko gracze w twoich przygodach zyskują przywilej witania ich w nowo napotkanych miastach po imieniu plus pierwsze piwo ekstra gratis. Nie pozwalasz im odczuć, że cały ten trud, jaki musieli znieść przez te wszystkie lata nie poszedł na marne i że po pokonaniu iluś tam a iluś wrogów są na tyle znani, aby dostać chociaż to piwo [ja tam wole spirytus lub mioda - przyp. Khazis].
Jeśli zaczniecie sobie to tłumaczyć dojdzie to sytuacji paradoksalnej - gracze nie są sławni, bo zazwyczaj przygody mają charakter tajemniczy, czyli że o wydarzeniach się w nich rozgrywających nie ma pojęcia nikt oprócz właśnie graczy. Totalna paranoja !!! Jak na ironię ciężko jest to zmienić, bo niby jak wszyscy mogą wiedzieć, że udało im się odbić szpiegów z tajnej siedziby wroga w miejscu xxx? No właśnie, słabo to wchodzi w przełyk. I co zrobić? To jak to zrobić wymyślcie sobie sami, a przejdźmy do samej kwestii sławy. Drastycznie bowiem podnosi ona radość graczy z sesji, jeśli wiedzą właśnie iż to, że się napocili ktokolwiek docenia. Tak tak, to jedno jedyne piwo wywiera o dziwo niebywałe efekty, bo raz po prowadzeniu dennej przygody (nie mojej oczywiście i nie na moje życzenie), kiedy taki motyw z piwem wprowadziłem, szeroki uśmiech zagościł na twarzach moich graczy. I wyglądało to tak jakby dostąpili zbawienia lub naprawdę skosztowali tego piwa... Spróbujcie sobie sami.
Ale pomimo tego to nadal pozostaje tylko jedno jedyne piwo. Takie sytuacje można wielce rozbudowywać co wprawi graczy w poczucie, że są na tym świecie kimś i jest ktoś, kto szuka właśnie ich. Co bowiem powiedzą, jeśli ujrzą jak do karczmy wchodzi świecący się jak cukierek kupiec (od złota oczywiście) rozglądający się po karczmie i zastanawiawszy się czy wybrać do ochrony drużynę graczy czy bandę rębajłów ze stołu obok. Pyta więc karczmarza, który ochoczo mu odpowiada wskazując paluchem właśnie na graczy. Ci widzą, że kiedy kupiec mija tamtych zabijaków tamtym szczęka raz opada ze zdumienia raz zaciska się ze złości. I mają zlecenie od kupca, który mówi im, że ponoć są tutaj najlepsi. Doskonała sytuacja. A - i można wprowadzić fajowy element do przygody - niechaj tamci drudzy rzucą wyzwanie kto tu rządzi. Niech obie strony zmierzą się nie w walce ze sobą oczywiście, ale w wykonaniu jakowegoś zadania i niech ma to charakter publiczny - niech jeden z tamtych stanie na środku karczmy i wykrzyczy takie wyzwanie. Wtedy gracze albo jeszcze bardziej zabłysną, albo dadzą się pokonać oszukującemu przeciwnikowi. Tak więc daje to dodatkowe elementy, które warto wykorzystać. Sława ma też inne znaczenie.
Pamiętacie, kiedy wchodzili do karczmy i w drzwiach napotkali jakiegoś kilera, który wzrokiem mówił "Zejdźcie mi z drogi, albo jesteście martwi" i potulnie jak owieczki odchodzili na bok. Niech teraz to oni będą tymi kilerami, a dla spotęgowania tego efektu niech spotkają tamtego właśnie kolesia, który teraz wzrokiem powie "Nie zabijajcie, już schodzę Wam z drogi". Śmieszne, fajne i wogóle.
Taki zabieg powinien przypaść do gustu tym, którzy grają bardami - chodzi mianowicie o popularność u płci przeciwnej. Wiecie, o co mi chodzi, nie... No, ale oczywiście każdy znajdzie coś dla siebie. Proponuję drogi mistrzu, aby dopasować różne sytuacje do każdego gracza indywidualnie. Każdy gra bowiem kimś innym. Niech w przypadku wojownika będzie to oferta z dworu o posag kapitański w wojsku. Niechaj złodzieja zaproszą do gildii, a czarodziej i mag niech rozegra pojedynek mocy. Paladyn i kapłan niech zyska dodatkowową przychylność swojego boga. Takie właśnie dostosowanie sławy do każdego z nich rozwinie w pełni ten motyw. A kontynuować go można aż do znudzenia, a przecież bycie sławnym nie tak szybko się chyba nudzi...
A tak właściwie na marginesie nie wiem czemu, ale wydaje mi się jakby cała sprawa sławy pomijana była celowo. Totalny bezsens, bo wydaje mi się, że jest to właśnie nieodłączny element dobrej zabawy. Każdy gracz przecież najbardziej interesuje się właśnie własną postacią, a nie żadną inną. To na niej najbardziej mu zależy i ochoczo przyjmie fakt, że ta postać jest kimś nie tylko na karcie postaci i kiedy przychodzi walczyć, ale także w sytuacjach zgoła neutralnych, nic nie znaczących jak te wymienione przeze mnie wyżej. A mistrz, nie wiem czy aby zachować schemat, że każdy miś gry musi być wredny i okrutny czy po co tej satysfakcji swoim podopiecznym nie daje. Zastanówcie się nad moimi słowami, mistrzowie, zastanówcie się dobrze...
Corwin. |
komentarz[1] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Sława, a radość z grania." |
|
|
|
|
|
|
|
Sonda |
Aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta.
Tutaj możesz zobaczyć stare ankiety.
|
|
Top 10 |
ShoutBox |
|
|