..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
logo logo logo
grafika grafika
grafika grafika grafika
   » Menu

   Szukaj


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Japońskie RPG, a nasze RPG, czyli o różnicach.



Na rynku konsolowym od dłuższego czasu możemy zaobserwować zalew zagranicznych produkcji związanych z gatunkiem erpegów. Bo któż nie zna tytułu takiego jak Final Fantasy? A Suikoden, Chronocross, Alundra, Star Ocean, Xenogears, Vagrant Story i dziesiątki innych?

Z pewnością znacie te tytuły przynajmniej ze słyszenia od kolegii-konsolowca. A co na pececie? Baldur's Gate obydwie części, Planescape Torment, Icewind Dale i.. no właśnie. Tu pojawia się szkopuł. Czy ktokolwiek z was pamięta stare czasy, kiedy królowały takie gry jak Eye of the Beholder czy Wizardry? Porównajcie erpegi konsolowe z tymi naszymi. Dla jednych to porównanie będzie wyglądało nastepująco - "Co tam konsola. Same jakieś ludziki biegające z wodogłowiem i nic poza tym". A dla drugich może to być tak - "No tak. Japońce jak zwykle muszą wymyśleć to samo, ale inaczej". Podane przeze mnie przykłady są negatywne, ale nie sugerujcie się tym. Spora część bowiem tak właśnie myśli i nie zdaje sobie nawet sprawy w jakim jest błędzie. Nastąpiło bowiem to co nastąpić musiało. Otóż jak wiecie D&D przywędrowało do nas z zagranicy. Znajdujemy się jednak w obrębie kulturalnym, gdzie pewne rzeczy widzimy tymi samymi oczami. To znaczy średniowiecze, magia i fantasy są takie, jakie wyczytaliśmy z podręczników, zasłyszeliśmy od przyjaciół i wszystko przeszło drogą ustną. Japonia natomiast leży spory kawałek od nas. Nie sposób porównać ich kultury z jakąkolwiek inną i nie będę się nad tym rozwodził. Chodzi mi o to, że oni to wszystko widzą inaczej. Ich erpegi są tworzone zupełnie innymi schematami niż te znane nam ze wspomnianego ojca gier fabularnych D&D. Oburzycie się zapewne - jaki związek mają gry fabularne z komputerowymi erpegami? Otóż zasadniczy, gdyż bez tych piewrwszych nie miałyby prawa zaistnieć ich elektroniczne odpowiedniki.

Dzisiaj, kiedy sprzęt komputerowy jest w stanie zadziwić nas i zaszokować swoimi wizualnymi i dźwiękowymi możliwościami zostajemy zasypywani mnogością erpegów w których zapomniano o tym, że w fabularkach był tylko sam głos mistrza gry, który opisywał świat wszystkimi zmysłami. To on potrafił oddać ten tzw. feeling swojej wizji świata dzięki czemu za każdym razem sesje były niepowtarzalne.

A co mamy na kompach? Mistrza, którym jest maszyna, maszyna pozbawiona wyobraźni. W japonskich produkcjach sprawa ma się zgoła inaczej. Oni robią to tak jak to być powinno - efekty wizualne i dźwiękowe to tylko i wyłącznie tło dla fabuły i akcji, którą wykreowali. Bowiem niechaj ugryzie się w jęzor ten kto powie, że japońskie erpegi są płytkie. Szczerze mówiąc nie spotkałem w całej swojej historii komputerowego erpg (a zaczynałem na Amidze 500, gdzie grałem w Dungeon Mastera) gry o tak bogatej warstwie fabularnej jak wymieniony Final Fantasy VII.

Nie sposób oddać złożoności tego zjawiska w żaden sposób bo nie znajdziecie tego w Baldur's Gate, gdzie każda postać jest sztucznie nakręcana pozostając nadal zlepkiem liczb i liter. Nie zobaczycie postaci zachowujących się jak żywe - takich które kochają, cierpią, walczą i nienawidzą. Takich jak ludzie.A jeśli już nawet tych wątków się dopatrzycie to nie będą one takie jakie być powinny, czyż nie? W Finalu osią napędową są mnogie dialogi, których jest tyle, że książkę można by napisać. W Baldurze nadal widzimy przewagę walki nad treścią właściwą. Bowiem Final został podzielony bardzo rozsądnie - raz zagłębiamy się w tajemnice fabuły, której kolejne elementy przed nami się pojawiają, a raz zmuszenie jesteśmy walczyć. Ten motyw powtarza się przez całą grę i sprawdza się w stu procentach. A co powiecie jeśli dodam do strony Baldura Diablo? Bezsens. Nie myślcie, że myli mi się Diablo z erpegami. O nie, na odwrót. Diablo ma tyle wspólnego z tym gatunkiem co kozia dupa z trąbką, że tak powiem jak t mawia Khazis. Owszem, są elementy klasyczne, czyli cechy i rozwój postaci, ale nic poza tym. Khazis mówi, że wymyślił maszynkę, którą jeśli wprawić w ruch tak, aby cały czas klikała w lewy przycisk mychy to spokojnie można Diablo przejść...

A co dodamy do Finala VII? Oczywiście Finala VIII, który choć nieco gorszy od swego poprzednika to jednak nadal świetny. Z całego tego mojego gadania wynika, że jestem gorącym zwolennikiem japońskiego erpegowania i zupełnie pluję na wszystko inne. Ale tak nie jest. Otóż prawda jest taka, że Baldura cenię bardzo, a wiecie za co? Za to, że jest jednym z nielicznych przedstawicieli wymierającego gatunku. Linia klasycznych gier role-playing, które zastępuje się postępem i innowacją w tej dziedzinie. Dlaczego bowiem nikt już nie robi takich gier jak Eye of the Beholder? Dlatego, że europejskie i zachodnie firmy próbują konkurować z japonskimi odpowiednikami i aby to zrobić wzorują się na nich w coraz większym stopniu. Zatraca więc się linia klasyki, która dała początek. Dlatego uważam Baldura za grę Wielką. A Finala za wspaniałą. Różnice wynikają jak już powiedziałem z założeń. Nam znane założenia mówią o konflikcie obecnym w grach fabularnych w konwencji heroic fantasy. Dobro przeciw złu. Klasyka. A a japońców? To samo. Walka. Ale to nie wszystko. Bo gdzie założenia użyte na potrzeby naszych komputerowych odpowiedników się kończą tam znowu oni dołączają nowe elementy - zawiłą, skomplikowaną i niezwykle wciągającą historię i dodatkowo żyjące postacie obdarzone takimi samymi problemami jak my, ludzie.

Spotkałem się ze stwierdzeniem, że Final jest grą prawdziwą. Prawdziwą w sensie merytorycznym i opinia ta wielce mi przypadła do gustu. Porównując więc w pełni - linia klasyków, które kontynuuje Baldur i jemu podobne ograniczaja się do samych konfliktów, innowatorska linia napędzana przez takie superproducje jak Final dodaje wiele nowych elementów. A teraz spójrzmy z innego kąta, który jednocześnie będzie podsumowaniem tego co tu napisałem. Co jest bardziej bliższe grom fabularnym, Balduropodobne czy Finalopodobne produkcje? Niestety, ale Finale. Dlatego, że to tutaj widzimy te postacie żyjące niemal naprawdę i historie niebywale ekscytujące. A to właśnie postacie są ZAWSZE najważniejsze w grach fabularnych. Bowiem klasyka musi pozostać klasyką. Baldury nie mogą się rozwijać dynamicznie bowiem klasycyzm swój stracą. A Finale niechaj pchają gry komputerowe tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek bo czekać tylko trzeba aż japońce stworzą własny system gier fabularnych, a wtedy to dopiero się porobi z naszym światem. Brrr, aż mnie ciarki przechodzą...


Corwin.
komentarz[7] |

Komentarze do "Japońskie RPG, a nasze RPG, czyli o różnicach."



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.

   Sonda
Aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta.
Tutaj możesz zobaczyć stare ankiety.

   Top 10
   Gra paragrafo...
   100 POMYSŁÓW ...
   Średniowieczn...
   Wojownik na s...
   Seks i erotyk...
   Tworzenie Pos...
   Kobieta w fan...
   100 POWIEDZON...
   Sklepik z 100...
   Jak poderwać ...

   ShoutBox
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal

Strona wygenerowana w 0.042692 sek. pg: