..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
logo logo logo
grafika grafika
grafika grafika grafika
   » Menu

   Szukaj


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Wielkie bitwy.

A także wojny, kampanie i inne batalie...


     Od razu na wstępie powiem, że tytuł jest z deczka mylący. Nie tylko bitwy, ale i wojny. Jeśli będzie się dało wyróżnić kluczową bitwę kampanii/wojny, zrobię to, ale jeśli będzie to konflikt dosyć "niejasny" (np. I Wojna Światowa - tam tylko siedzieli w okopach i tracili ludzi w bezsensownych atakach) i nie będzie można wymienić kluczowej bitwy to się nie dziwcie. Będę wymieniał bitwy od początku Naszej Ery (chociaż w pierwszym tysiącleciu wielkich batalii było mało i najczęściej były to tylko lokalne/mało znaczące, dlatego zacznę dopiero od Wypraw Krzyżowych) do 2000. Do każdej bitwy podaję notkę o taktyce/armii/dowódcach. Bitwy są tylko te największe, najsławniejsze i te, co znacząco wpłynęły na los świata/ludzkości. Zapraszam do spisu.

     Wyprawy Krzyżowe. Bitw było delikatnie mówiąc dużo. Wojny z Seldżukami (Turkami) toczyły się przez całe pokolenia rycerzy i władców, zarówno europejskich jak i tureckich. Zaczęło się od najazdu Turków na Ziemię Świętą (czytaj, Jerozolimę), to rozwścieczyło Papieża, który (także na prośbę Bizancjum, któremu to zagrażali Seldżucy) rozesłał odezwę po wszystkich krajach chrześcijańskich pod hasłem "Obrony Ziemi Świętej". Jako, że było wtedy nie mało, rycerzy "szlajających" się po świecie (majątek przypadał tylko najstarszemu synowi, reszta nie dostawała właściwie nic), dlatego rzucili się jak głodne psy, po sławę i skarby Jerozolimy. Zebrała się największa armia, jaka kiedykolwiek powstała w średniowieczu. Wszyscy królowie wysyłali swoje najlepsze Chorągwie, całe zakony i pojedynczy rycerze zaczęli ściągać do większych miast, by zaciągnąć się do armii w "Imię Boga" (osobiście to jestem ateistą i nie wiem jak można gadać coś takiego... oczywiście, jeśli Gracie w kampanię wojenną to lepiej w kogoś wierzyć:)). Zebrali się i przejechali przez całą Europę (część popłynęła bezpośrednio do Palestyny) do Konstantynopolu i... zamiast nieść pomoc, złupili go (widać wtedy też mieli poczucie humoru - toporne, hehe). I Krucjata po prostu przejechała po wojskach Turków, zresztą nic dziwnego - mówimy o kilkudziesięciu rycerzach, którzy jechali konno i uzbrojeni byli w kopie, topory, miecze, buławy i co tam jeszcze się zmieściło... Łupili całe miasta, w tym zmasakrowali Jerozolimę, pewien Gal Anonim napisał później, że rycerze chodzili po kostki w krwi. Przewaga Krzyżowców zmalała po pojawieniu się Saladyna - Cesarz Turcji i człowiek o niespotykanym talencie wojskowym. Dorównać mógł mu dopiero Ryszard i ta historia, chyba jest znana każdemu. Saladyn i Ryszard nigdy nie spotkali się twarzą w twarz, chociaż ich pojedynek został opisany w wielu pieśniach i wierszach (to nic, że nigdy do niego nie doszło:)). Wyprawy skończyły się po rozpoczęciu wojny w Anglii, kiedy to Ryszard musiał wracać do ojczyzny. W ciągu najbliższych lat wszystkie ziemie zdobyte przez Krzyżowców zostały odbite przez wojska Turków, ale Turcy na tym nie poprzestali, szli dalej ku Konstantynopolowi.

     Teraz ponad wiek do przodu. Tym razem pod Konstantynopol. Turcy oblegają miasto. Stolica Wschodniego Imperium Rzymskiego - Bizancjum. Wielkie mocarstwo wojskowe i gospodarcze, słynni Katafrakci... nic nie powstrzymało Turków przed podejściem pod stolicę. Konstantynopol był jedną z najpotężniejszych twierdz tamtych czasów, wysokie i grube mury obronne, strategiczne położenie na półwyspie pozwoliło obrońcą skupić się na jednej części murów. Odpierano wszystkie ataki na wały obronne od strony lądu. Właśnie. Od strony lądu. Cieśnina była przegrodzona wielkimi wrotami i grubym łańcuchem, statki Turków nie miały szans przepłynąć. Pewnego poranka obrońcy miasta zobaczyli coś, co zakrawało na cud - statki sunęły po ziemi! Turcy przemieszczali je na kłodach i specjalnym stelażu (żeby okręty się nie przewróciły) i ominęli wrota. Wpłynęli do zatoki portowej i zaatakowali. Mimo zaciętej obrony Janczarzy zdobyli przystań i okoliczną część miasta, następnego dnia przeszli do szturmu. Już nocą czuli się jak zwycięzcy - jedli i śpiewali przy wielu ogniskach. Miasto zostało zdobyte szybko i krwawo - nie brano jeńców. Przeniesiono turecką stolicę do zdobycznego miasta, klęska Bizantyjczyków pozwoliła Turkom ruszyć na Europę, zajęli oni wszystkie ówczesne państwa Bałkańskie i południowo europejskie, aż po Cesarstwo Austriackie.

     Turcy podbijali i palili i grabili, aż doszli pod Wiedeń - stolicę Austrii. Nawet, jeśli kompletnie nie uważaliście na lekcjach historii i na koniec roku rzutem na taśmę zdaliście z tą dwóją, to musieliście słyszeć o Tej bitwie. W drugiej połowie XVII (czytaj, siedemnastego) wieku Turcy oblegają Wiedeń. Papież burzy się, a cesarz Austriacki - Leopold I, błaga o pomoc. W tej atmosferze zostaje naprędce zebrane wojska z całej Europy by bronić Wiary (wiem, że jak przez cały czas powtarzam coś o chrześcijaństwie to staje się to nudne, ale wtedy wszystko kręciło się dookoła duchowieństwa). Głównie jest to rycerstwo/jazda (niepotrzebne skreślić) z Niemiec, Polski i Austrii. Dowództwo nad tymi siłami obejmuje polski król - Jan III Sobieski, który już wcześniej miał okazję poszczuć Turczynów naszą Husarią pod Chocimiem, zwany przez Turków Lwem Lechistanu (Lechistan - w języku tureckim Polska). Żołnierzy Cesarstwa Austriackiego było 18000, posiłków z Rzeszy Niemieckiej - 28500. Razem z Polakami było około 70000 ludzi. Armia koalicji antytureckiej podeszła na okalające Wiedeń wzgórza 11 września. Było świetnie widać obóz Turecki i oblegane miasto. Wielki Wezyr - Kara Mustafa nie przejął się tym za bardzo, był pewien, że zdobędzie miasto zanim wojska koalicji runą na niego ze wzgórz Lasu Wiedeńskiego. Pewność tą dawała mu cała plątanina żywopłotów i gospodarstw na stoku wzgórz - szarża jazdy była niewykonalna. Sobieski szybko rozpoczął natarcie mające wyprzeć niewielkie siły Mustafy ze wzgórz i oczyścić drogę dla jazdy, jak to zrobił pod Chocimiem. Czas gonił - w murach Wiednia były już prawie przygotowane wyłomy, którymi miała wtargnąć wojska osmańskie. Polscy i niemieccy żołnierze zdobywali pozycje wroga na wzgórzach, każdorazowo niszcząc parkany i zasypując rowy. Około godziny 4 po południu na pozycje wyjściowe zaczęły przyjeżdżać wielkie formacje jazdy. Kara Mustafa zrozumiał, że nie uda mu się zdobyć miasta przed szarżą chrześcijan. W rozpaczy wydał rozkaz swoim jeźdźcom do ataku. Szarża konnicy osmańskiej wykonana pod górę nie odniosła żadnego rezultatu. Około godziny 6 wydano ostateczny rozkaz. Ściana ciężkozbrojnych jeźdźców po prostu przejechała po doborowych formacjach janczarów, po chwili była już w obozie Mustafy, piechota i lekka jazda dożynały w tym czasie resztki (bardzo niewielkie:)). Zwycięstwo zatrzymało na dobre ekspansję Turecką w Europie, rozsławiło także oręż polski na całą Europę (ech... kiedyś to my byliśmy mocarstwem...:().

     A teraz coś z zupełnie innej beczki - konkwisty w Nowym Świecie. O Ameryce pewnie słyszeliście, szczególnie ostatnio, kiedy Twin Towers is no more, otóż, kiedy Kolumb odkrył Amerykę, Hiszpanie i Portugalczycy (szczególnie Hiszpanie) strasznie się napalili na wyprawy w poszukiwaniu złota, kosztowności, etc. Myśleli, że skoro są tam ludzie to muszą być i ich skarby (po części to mieli rację). To stąd mamy wyprawy Pizarra i Corteza, którzy szukali tego "skarbu", a kiedy nie mogli go znaleźć mordowali czerwonoskórych, sądzili, że oni wiedzą gdzie szukać wszystkiego, a oni nie chcieli powiedzieć. W rzeczywistości "skarby" Indian były mizerne, chociaż czasem w większych miastach Inków (wówczas najbardziej rozwinięta cywilizacja w Ameryce południowej), znajdywali czasem klejnoty i kruszce wysokiej ceny. Konkwistadorzy przywieźli ze sobą choroby i zniszczenie. Wyobrażano ich sobie jako wysłanników boskich mających ukarać Indian za ich "grzechy" (coś jak Apokalipsa, stara przepowiednia mówiła o jeźdźcach odzianych w żelazo i miotających błyskawice... czy jakoś tak:)). Ułatwiało ta zadanie Hiszpanom, wojownicy zamiast stawić im opór, rzucali broń i uciekali lub klękali i nie wiedzieli, co robić. Choroby, do, których my jesteśmy przyzwyczajeni i znosimy je, tam wywoływały wielkie epidemie. Ta "bitwa" przyniosła nienawiść czerwonoskórych do białych ludzi, wywoływało to wojny i powstania, co prowadziło do jeszcze większych kaźni. Dziś Indian zamyka się w rezerwatach (chlip?), zniszczono rodzącą się kulturę Inków i Azteków, a piękne miasta i świątynie zostały splądrowane.

     Teraz trochę na północ. Ręka do góry, które dziecko wie, dokąd! Nooo... To rozumiem! Tylko, że to kiedyś nie było USA. Dopiero się miało stać Stanami Zjednoczonymi i dać nam naród hamburgerożerców. Zaczęło się od 13 stanów na wschodnim wybrzeżu Ameryki północnej. Powstanie zapoczątkował tzw. Bunt Herbaciany (w Bostonie wrzucono ładunek herbaty do morza). Powstaniem, jak mówią Anglicy lub Wojną o Niepodległość, jak wolą Amerykanie (leniwi hamburgerożercy nie lubią, jeśli na nich się mówi źle, a nazwać Georga Washingtona powstańcem... nie powtarzajcie żadnemu Amerykaninowi, że tak napisałem...) przewodził George Washington (pierwszy prezydent). Brały w niej udział wszystkie kolonie, także przyszła pomoc z za oceanu, m.in. Francuzi i Polacy lub, jak kto woli: Polacy i Francuzi. Warto wspomnieć, że Stanisław Pułaski dowodził oddziałem kawalerii polskiej i zginął podczas szarży pod Saratogą, trafiając tym samym do panteonu amerykańskich Bohaterów Narodowych (co roku odbywa się w stanach parada Pułaskiego). Kluczowe bitwy wojny/powstanie (co wolicie...) to bitwy pod Savanah i wspomnianej wyżej Saratogą. Doprowadziła ona do powstania światowego mocarstwa, które znacznie przyczyniło się do późniejszej historii świata.

     Teraz pozwolę sobie wspomnieć o wojnach Napoleońskich. Nie będę o tym dużo pisał, a zainteresowanych odsyłam do artykułu pt. Wielcy Dowódcy, nie napisałbym więcej o tym tutaj.Wypada jednak wspomnieć o skutkach jego wojen. Pokazały światu nową taktykę i strategię. Taktyką było zastosowanie m.in. Korpusu, której to formacji używa się do dziś, a strategią - ukazanie przydatności dobrego systemu logistycznego (zainteresowanych odsyłam do Wielkiego Podręcznika Taktyki i Strategii). Dobra organizacja - to było najlepsze w Wielkiej Armii Napoleona.

     Teraz krótka przerwa (kilka wiosen bez wielkich wojen) i jesteśmy przy I Wojnie Światowej. Nie będę wyliczał krok po kroku jak doszło do konfliktu, bo to mija się z celem. Wystarczy powiedzieć, że do wojny doprowadziły zbrojenia między państwami Centralnymi i Ententą lub, jak kto woli - Aliantami, chore ambicje imperialne Cesarza Niemiec i udany zamach na austriackiego arcyksięcia Ferdynanda (nie mylić z Ferdkiem Kiepskim!) w Bośni. Rodacy Ferdynanda (ten także nie był Kiepski) zaczęli się burzyć i zaatakowali Bośnię. Jako, że to było sprzeczne z interesami Rosji, wojska carskie wkroczyły do Serbii, Niemcy jako sojusznik Austro-Węgier postawił Rosji 24-godzinne ultimatum, domagając się wycofanie z Serbii. Po upłynięciu ultimatum Rzesza wypowiedziała Caratowi wojnę, a 3 dni później także Francji, która była sojusznikiem Rosji. Niemcy zamierzali obejść Francuską obronę przez Belgię i szybko zdobyć Paryż, to pozwoliłoby na przerzucenie większości wojsk na front wschodni, gdzie jak przewidywano mobilizacja przebiegać będzie dużo wolniej. Przejście przez terytorium Belgii wciągnęło w konflikt i Albion. Społeczeństwo optymistycznie nastawione propagandą ciągnęło do wojska, by mieć swój wkład w zwycięstwo w wojnie, która miała się skończyć "Przed Bożym Narodzeniem"... nikt nie podejrzewał, że na Boże Narodzenie wszyscy, co przeżyli będą mogli wrócić dopiero za 4 lata. Szybka Ofensywa niemiecka niemal zdławiła Francuzów, ale zatrzymała się w bitwie pod (a właściwie, "nad", bo Marna jest rzeką) Marną i z pomocą wojsk brytyjskich szybko wyparto Niemców z powrotem na pozycje wyjściowe. Obie strony po nieudanej kontrofensywie aliantów wybudowały system okopów i bunkrów ciągnący się od kanału la Manche do granicy szwajcarskiej. Linia frontu przez całą wojnę (aż do ofensywy w 1918 r) nie przesunęła się w żadną stronę o więcej niż 50 kilometrów. Na froncie wschodnim, który przypadł Austro-Węgrom, państwa centralne ponosiły same porażki, zmusiło to Niemców do zaangażowania większych ilości oddziałów. Te posiłki dla wojsk Austriackich przyniosły wiele nieoczekiwanych zwycięstw. Aż do 1917 roku i Rewolucji Październikowej, kiedy to Niemcy podpisały sojusz z Rosją bolszewicką. Pozwoliło to przerzucić 1,7 mln. żołnierzy bolszewickich na zachód, oraz wiele własnych sił, które dotychczas walczyły na froncie rosyjskim. W tym czasie na zachodzie alianci ponieśli wielkie straty w bitwie pod Sommą - pierwszego dnia poległo 10000 Brytyjczyków (tam Tolkien stracił najlepszego przyjaciela, a będąc rannym wrócił do Anglii), a krwawa ofensywa niemiecka pod Verdun przyniosła wielotysięczne straty. Horror wojny pozycyjnej. Niemcy wprowadzili gaz bojowy i stosowali go na masową skalę pod Sommą, podczas ataki na bunkry wykorzystano po raz pierwszy miotacze ognia i po obu stronach wprowadzono granaty ręczne, ale przede wszystkim pojawiła się najpotężniejsza broń wojsk naziemnych - czołg. Wykorzystany przez Anglików po raz pierwszy pod Sommą, mimo, że używane bez planu taktycznego i w niewielkiej liczbie (nie więcej niż 20 na całą ofensywę) wykazały się dużą skutecznością. Stany przystąpiły do wojny w 1916 po zatopieniu Lusitanii, od 1917 roku, co miesiąc przysyłano 100000 żołnierzy. Ta wojna była najstraszliwszą wojną, jaka dotychczas wybuchła, przyniosła największe straty w ludziach, a pamięć o niej pozostała do dzisiaj, nawet, jeśli nie wznosimy już ołtarzy i posągów pamiątkowych. Można do niej porównać tylko następną wojnę światową.

     II Wojna Światowa. Na polskim garnizonie u ujścia Wisły, dwóch żołnierzy pełniących niewdzięczną wartę, rozmawia cicho. Mają polskie mundury, nietrudno zgadnąć też język. Należą do specjalnie dobranej polskiej jednostki wojskowej, wybranej by obstawić wylot Wisły i zarazem by "przypilnować" Wolne Miasto Gdańsk. Rozmawiali, a za zakrętem Wisły świeciły światła pozycyjne niemieckiego Pancernika. To był temat ich rozmowy. Na pokładzie, którego niemal całość była widoczna z placówki "Prom", zakotłowało się. Wielka trzydziałowa bateria obróciła się w kierunku Westerplatte, a za nią inne... zapadła cisza, a szeregowi stanęli jak wryci. "Nie, to nie może..." zaczął pierwszy, ale nie dokończył - działa Hollsteina odezwały się. Nie mieli wątpliwości - Wojna. Tak mniej więcej zaczęła się II Wojna. Los bywa złośliwy i padło na nas - Hitler nie lubił Słowian. Szlezwik-Hollstein wystrzelił pierwsze pociski tej wojny, był 1 września, godzina 4 rano. 45 minut później wojska niemieckie przekroczyły granicę polską na całej linii, bez wypowiedzenia wojny. 2 dni później Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę, a Albion wysłał korpus ekspedycyjny, by ten połączył się z wojskami Francuskimi. Już wtedy postanowiono nie pomagać Polsce. Według mnie tu właśnie popełniono największy błąd tej wojny, a Chamberlain powinien zostać powieszony za jaja... Dlaczego? Otóż to! Ta wojna mogła być wygrana jeszcze w 1939 roku, kiedy się zaczęła! Niemcy dostałyby bicie jakiego nie doznały nigdy! Pewnie wiele osób mnie wyśmieje za takie słowa, ale to prawda. Najokrutniejsza prawda na świecie - armia niemiecka nie była jeszcze wtedy przygotowana do wojny, a szybkie uderzenie z zachodu mogło szybko zakończyć wojnę na korzyść aliantów (tyle, że wtedy pewnie Ja, zwierzolub Conor, włochacz Corwin i ta baryła Khazis byśmy się w ogóle nie poznali i mieszkali gdzieś rozrzuceni po Polsce albo... czytalibyście te słowa po niemiecku - tak się składa, że Nasza gmina należała wtedy do Niemców). Tak czy inaczej, dostaliśmy klepanie jak nic, a na zachodzie... nic. Mimo wielkiego poparcia ze strony społeczeństwa obu krajów sojuszniczych nie doczekano się żadnej ofensywy. "Dziwna Wojna", jak nazwał ją jeden z dziennikarzy trwała około pół roku. Francuzi nastawili się na wojnę pozycyjną i mimo próśb polskich wojskowych, którzy wyemigrowali (chociaż tutaj śmiało można mówić o ucieczce) do Francji i Anglii, ostrzegali przed nową taktyką Niemców - Blitzkriegiem, czyli wojną błyskawiczną. Nie posłuchano ich zarówno w tej sprawie jak i tych równie ważnych, ale oczywistych - Francuzi pozostawili swoje myśliwce i bombowce na głównych lotniskach (Polacy przenieśli wszystkie sprawne maszyny na przygotowane lotniska polowe w sierpniu), spowodowało to wielkie straty już w pierwszych dniach ataku na Francję w Maju 1940 roku. Niemcy przeszli przez teoretycznie niedostępne rejony Ardenu wbili się klinem pomiędzy linią Maginota, a wojska Aliantów na granicy z Belgią, odwody Aliantów próbowały pomóc wydostać się z okrążenia głównym siłom Sprzymierzonych - na próżno. Wojska dostały się w kleszcze i ewakuowały się z Dunkierki. Taki był koniec Francji. Morale podniosło się po sprawnej ewakuacji, lecz "(...) wojen nie wygrywa się przez ewakuacje", jak powiedział Winston Churchil. Nad Anglią zawisła groźba inwazji, do tego jednak Luftwaffe miało uzyskać panowanie w powietrzu. Tak nadeszła Bitwa o Anglię. Nie będę się nad nią rozwodził, wystarczy powiedzieć, że pozwoliła na przekreślenie planów inwazji na Anglię i znacznie podniosła morale narodu, to było pierwsze zwycięstwo Aliantów podczas tej wojny. Ale Hitlerowi było mało i zrobił największy błąd w swym życiu. Zaatakował Związek Radziecki. Nie lubię Rosjan (a właściwie to komunistów), ale trzeba im przyznać, że zawsze mieli dobre czołgi, jak tylko chcą je mieć - okazało się, że mieli świetne czołgi, ale dopiero wtedy, kiedy Niemcy przyparli ich do muru.      W tym czasie pewien leniwy, hamburgerożerca, który właśnie sobie urządzał wymarzone wakacje na Hawajach, biegł z przyjacielem po fachu na codzienną przebierzkę w celu spuszczenia sadła. Jest jakaś 6 rano 7 grudnia.

- Boże! Ted! Sloł dałn!
- Fak... - mruknął do siebie Ted - Czego chcesz?
- Sloł z deka przyjacielu. Nie gazuj mi tu tak, bo zdechnę! Mamy Biznes tutaj robić, a nie biegać!- zawołała zdyszana beczka sadła, którą był przyjaciel Teda. W oddali była słychać warkot silników... ale w końcu przed hotelem jest baza marynarki.
- Nie wiesz, że w Europie wojna? Nie mów mi tu o Biznes! Mam wakacje! - warkot był coraz bliżej...
- A co mnie wojna jakaś obcho... - gruby biznesmen nie dokończył, bo właśnie ścięła go seria z karabinów przelatującego A6 Zero z czerwonymi plamami na skrzydłach i kadłubie.

     Jedno z najważniejszych wydarzeń w II Wojnie. Atak japoński na Pearl Harbour. Kto wie ile wojna by się jeszcze ciągnęła gdyby nie ten Nalot. Leniwy Amerykanin, mimo, że tego nie przyzna, nie kwapi się cierpieć "nieprzyjemności" wojny, jeśli to nie jest jego wojna. Ten nalot zbudził Amerykanów ze snu. Zbudził uśpioną Amerykańską gospodarkę i pchnął do produkcji wszystkiego, co na wojnie potrzebne. Potęga gospodarcza Stanów pozwoliła skrócić tę wojnę. To oni spuścili Atomówki na Hiroszimę i Nagasaki, to oni stali się po wojnie Żandarmem pilnującym światowego porządku (ostatnio zapłacono im za pilnowanie porządku).

     Zwycięstwo aliantów w II Wojnie Światowej kończy ten artek. Jeśli uważacie, że pominąłem jakąś ważną wojnę/bitwę (niepotrzebne skreślić) to piszcie, a napiszę Part II:). Salut!


Generał GSP_Dibbler.
komentarz[2] |

Komentarze do "Wielkie bitwy."



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.

   Sonda
Aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta.
Tutaj możesz zobaczyć stare ankiety.

   Top 10
   Gra paragrafo...
   100 POMYSŁÓW ...
   Średniowieczn...
   Wojownik na s...
   Seks i erotyk...
   Tworzenie Pos...
   Kobieta w fan...
   100 POWIEDZON...
   Sklepik z 100...
   Jak poderwać ...

   ShoutBox
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal

Strona wygenerowana w 0.036171 sek. pg: